CYTAT(Raceboy @ Tue, 17 Jul 2012 - 11:56)
Artykuł na stronie gazeta.pl już niestety został zutylizowany, jednak natknąłem się na kultowy tekst odnośnie Rudej i handlu kradzionym AGD:
Ja ciągle myślę o Rudej, nurtuje mnie jak znajduje drogę w okularach Gucciego nocą, jak osiąga 300km/h na 400 metrach. Marzę o tym by kupić trochę kradzionego sprzętu od tych kolesi, akurat potrzebuję zlewu i zmywarki - może jakbym się wkręcił na taką ustawkę to bym coś taniej wyrwał? Chciałbym wygrać jakieś Daewoo w ostrej walce, ledwie uniknąć dachowania, czuć ze naprawdę żyję.
Napisałem nawet własną wersję, starałem się zbytni nie odlatywać.
Z letargu przed TV wyrywa mnie SMS. Długo oczekiwana wiadomość brzmi "Autostrada pod Dupinowem za 15 minut, frajerze". Zdecydowanym ruchem ocieram łzę i wyłączam "Bezsenność w Seattle". Sorry, Tom, wyrwiesz Meg Ryan bez mojego aplauzu. Tak samo jak Titanic z Dikarpio zawsze zatonie. Narzucam na barki skórzaną kurtkę z mysich cipek po dziadku i zakładam moje rejkjawiki, w nich najlepiej mi się prowadzi. Że tak się wyrażę - najlepiej czuć w nich pedały. Mój Yugo czeka już na parkingu dumnie połyskując świeżo wylaszczonym lakierem i błyskajac kołpakami ze spinnerami. Czule muskam dłonią pluszowe kostki zawieszone na lusterku - to mój talizman, dzięki nim jestem kuloodporny. Chwilę potem jestem już na nowobudowanej, jeszcze nie otwartej autostradzie. Wokół sama śmietanka. Moskwicz, GAZ 69, Zaporożec, Wartburg i parę innych wypasów. Z głośników marki Kasprzak dudni "Płonie Stodoła" Niemena. Wysiadam witając się ze wszystkimi. Źrebol w nowiutkich gumofilcach liczy hajsiwo, jacyś kolesie prześcigają si obrażaniu własnych matek, rozwrzeszczany tłum domaga się wyścigów. Zajeżdża czarne Audi klin, wysiada blondyna w spodniach tak obcisłych, że nie może zgiąć nóg w kolanach. Jej kurtka sięga jej tylko do szyi, na gałach ma matriksy. Rasowa szmula. Rusza do mnie pewnym krokiem, nagle potyka się o dyfuzor ze szpachlexu w swoim aucie i wali jak długa twarzą o maskę stojącego obok Trabanta. Dziarsko podnosi się wypluwając krew i mówi:
-Za tydzień kupuję Forsze.
-Że co?
-Forsze, matole. Takie auto.
-Chyba Porsche?
-Nie widzisz findolu że nie mam s fszodu zęba?
Rozmawiamy dalej. Nazywa sie Łysa, kiedyś startowała w nielegalnych wyścigach wozów drabiniastych w Pierdzielowie ale odpuściła po tym, jak pokrył ją koń. Ma córkę, albo syna - nie pamięta bo ciągnie więcej koksu niż mało wydajny piec mojej babci. Dziś żyje ze strzyżenia owiec i dorabia na wyścigach. Na ostatnim w końcu weszła jej dwójka i wydymała kolesia w Oplu o ćwierć zderzaka. Jest przy forsie.
Widać renomę na kwadracie ma okrutną bo absolutnie nikt nie chce z nią stawać. Łysa śmieje się szyderczo i mówi:
-Ściganie jest lepsze niż seks z własną pięścią. Kiedyś ci pokażę.
-Dzięki, wiem jak to jest z własną pięścią.
-Może czasem zmieniaj ręce, rutyna zabije każdy związek.
Dziewczyna podnieca mnie tak mocno że pakuję się jej na miejsce pasażera i żądam przejażdżki. Pokaż mi to teraz, mała. Łysej dwa razy prosić nie trzeba, kocim ruchem zasiada na miejscu kierowcy, uruchamia silnik. Odgłos, jaki towarzyszy pracy tego motoru jest niesamowity. Żaden Jelcz czy Robur z moich rodzinnych stron nie może się z tym równać. Łysa z potwornym zgrzytem wbija bieg i wytacza samochód na prostą. "Trzyyyyy paaaaczkiiiiiiiii" - drze ryja podjarany koksem tłum. Łysa nie zdejmuje okularów:
-Dzięki nim nie widzę prędkościomierza, nie mam zahamowań, nie czuję strachu, mogę być najlepsza.
Zaciskam rękę na cykor-łapce a w myślach wertuję wszystkie niezałatwione sprawy żałując, że już nigdy ich nie załatwię. Start. Auto robi kangura ale natychmiast łapie trakcję. Potężne przyśpieszenie odrzuca moją głowę w tył a uszkodzone mocowanie fotela potęguje ten efekt. Fura walcząc z trakcją dosłownie smaży przednie opony firmy "TwójStary", Łysa fachowo dociąga do odcinki i przebija na dwójkę. Szarpnięcie z pierwszego biegu było niczym. Teraz wyrypało mnie razem z fotelem na tylną kanapę aż nakryłem się nogami. Pęd wcisnął mnie jak szmacianą kukłę w tylną szybę a zainstalowany na tylnej półce kiwajacy głową piesek-zabawka podrażnił mój odbyt. Łysa skorygowała delikatną międzysterowność i dobiła trójkę. Pociemniało mi w oczach, zrobiło mi się niedobrze. Nie wiedziałem już czy żyję, czy nie. Nie wiem czy to wina pieska-zabawki wciąż kiwającego głową w moim tyłku czy przyśpieszenia tej fury ale zaciąłem się w trybie orgazmu i schlapałem się. Trzy razy. Łysa z satysfakcją patrzy na mnie gdy z trudem odklejam się od tylnej szyby.
-Widzisz, mówiłam ci, to lepsze od seksu. A jechaliśmy tylko 60 bo zapomniałam cholerka ręczny spuścić.
Znalazlem...
a ze to jeszcze wisi....
http://w746.wrzuta.pl/obraz/3l41ieRtVr7/s13.pl-sorry-tt3najlepsze jest to, ze pani autorka zdjecia owego pana (oryginalnego) opierajacego sie o samochod prawie mnie po sadach ciagala za popelnienie owego "VT"...