CYTAT(240Z @ Sun, 13 Jun 2010 - 15:54)
Racja, przepraszam za zamieszanie, przede wszystkim chodziło mi o nazwę modelu.
Nie ma za co przepraszac
to forum dyskusyjne,
wrecz przeciwnie, fajnie ze ktos jeszcze sie interesuje technika z poczatku lat 50. Jazda takim pojazdem wymaga troche cierpliwosci. Biegi nie wchodza jak maselko, trzeba troche miesnia zeby zakrecic kierownica, z rury wali norma euro -23, szarpie, zgrzyta, przy kierownicy kolo stacyjki i guzika rozruchowego jest ciegno, jak sie idzie pelnym ogniem mozna przestawiac kompletny aparat zaplonowy czyli dobierac w czasie jazdy i zaleznie od obciazenia kat zaplonu
tak naprawde po przejazdzce kilku kilometrow czuje sie ze sie "jechalo". Czarna geba od kurzu, szmaty smierdza spalinami i muchy wbite w przestrzenie miedzyzebowe.. ale to jest wlasnie to... Lubie stare samochody bo sa odskocznia od tych wszystkich plastikow, kabli, OBD, ABS, SIPS, ASR i zapchanych DPF. Do tego dochodzi spotykanie sie z rencistami, dziatkami grubo po 60ce i patrzenie jak np rozwijaja swoje szmatki i narzedzia z tamtych lat, stare instrukcje majace po 40 lat, schematy strojenia mechanicznego ukladu wtryskowego kugelfischer itp itd. Mozna by tu pisac wrazenia przez kilka stron. Mozna przeczytac w dzisiejszych czasach wszystko w internecie a ci ludzie maja swoje zapiski niekiedy majace kupe lat. Wyobraz sobie ze instrukcja obslugi od tego AC byla jak nowa, przez lata przechowana przez poprzednich wlascicieli, sam zapach papieru i czarne odciski palcow mechanikow krecacych to auto powiedzmy 30 lat temu daje wiecej frajdy niz znalezienie 23 stron o tym modelu w necie na szybkim komputerze z mega procesorem i monitorem 23".
240Z, jak powiesz co to za bryka to masz u mnie duze piwsko
dodam ze jest to najdrozszy samochod w jakim sie babralem (wartosc okolo 800 tys euro). Dla ulatwienia dodam, ze jest to anglik z 1932 roku o pojemnosci 4.5 litra i seryjnej mocy 90 koni