Hej,
na co dzień jeżdżę BMW M2 i uważam, że to jest fantastyczne auto. Jednakże jest to też moje daily i jest to nadal jakiś kompromis:
- DKG jest świetną skrzynią, ale brakuje mi trzeciego pedału
- Duża masa powoduje ogromne zużycie opon i hamulców, szczególnie na torze.
- Jest to daily, więc wolę mieć podgrzewane siedzenia niż kubły
- Ogólnie koszty eksploatacji i części są spore
No więc wpadłem na pomysł "tańsze auto skupione tylko na fun". Tor też wchodzi w grę, ale nie zależy mi na najlepszych czasach i bezkompromisowości.
Budżet... do 60 tysięcy z modami. Plus minus, to nie apteka.
Miałem kilka pomysłów:
- E36. Fajna, lekka buda. 2.8 to niezła jednostka. Części kosztują czapkę gruszek. Problem w tym, że ciężko znaleźć zdrową budę z progami (youngtimera szkoda upalać). Plus trzeba zainwestować mnóstwo pieniędzy w doprowadzenie tego auta do jakiegoś stanu niezawodności: gumy, płyny, uszczelki jakieś pompy wody itp. A to nie są mody które podnoszą wartość auta, lub da się je potem odsprzedać. Więc szybko obudzimy się w sytuacji że utopiliśmy w dwudziestoletnie BMW 50 tysięcy...
- E46 - łatwiej znaleźć zdrową budę z 3.0 , ale nadal cierpi na ten sam problem co E36. I jest do tego dużo cięższe i aby fajnie się odpychało trzeba wejść w diaksem w budę. Albo założyć kompresor...
- GT86/BRZ - pomijając że aktualnie ceny tych aut są od czapy, to jest to relatywnie współczesna konstrukcja, bardzo lekka. Ale silnik jest absolutnie do bani. A wsadzanie turbo/kompresora/swap to rzeźba i pieniądze w błoto.
- Miata - mam 188 cm wzrostu i trochę czuję się w NA/NB klaustrofobicznie ...
Czy macie jeszcze jakieś ciekawe pomysły?