Witam wszystkich bo to mój pierwszy post. Chociaż nie tak do końca, bo 10 lat temu pod podobnym nickiem, udzielałem się tu na forum BMW. Ale do rzeczy: przy wyprzedzaniu, w momencie kick down, rozpadł mi się silnik ( S6 V10, 5-letni, 100 tys.km , kupiony w Polsce 4 miesiące wcześniej u Autoryzowanego Dealera ). Zaznaczam że jak się wydaje, przyczyną nie było wpadnięcie klapki z dolotu. Moje pytanie brzmi: czy serwis LL różni się od "zwykłego", oprócz nazwy TYLKO rodzajem oleju - tak kategorycznie twierdzi dealer, czy też są inne różnice - jak twierdzę ja. Podkreślam że w historii serwisowej, serwis jest oznaczony jako "zwykły". Sprawa jest dość istotna do ustalenia winy. Aby na koniec trochę rozweselić forum, zacytuję fragment ostatnio otrzymanego pisma, w którym Partner Serwisowy Audi obwinia mnie o doprowadzenie do awarii bo: cyt. " w zestawieniu z techniką jazdy, którą preferował, a która miała charakter EKSTREMALNY (pedał przyśpiesznika poza punkt oporu - kick down ) - doprowadził do awarii silnika" . Ponieważ sprawa jest już w przedsionku sądu ( jak zwykle w Polsce, reklamacja okazała się niezasadna) a także przez litość, nie będę póki co podawał, który salon VW Group Polska Sp. z o.o. głosi takie teorie.
Pozdrawiam i liczę na odpowiedzi i sugestie doświadczonych forumowiczów.
Ale co się z tym piecem stało?
Korba wyszła bokiem? Utopił się jakiś tłok? Urwał zawór? Urwał/przeskoczył rozrząd?
J.
co za bzdury - to po co ten kick-down niby jest dostepny w automatycznych skrzyniach.... - paranoja co oni pisza- to juz jest bezczelne.....
Silnik nie był jeszcze rozbierany. Było tylko badanie endoskopowe przez otwory świec. W dwóch przeciwległych cylindrach od strony skrzyni, nie ma wcale tłoków.
Były za to przemielone wraz korbami w misce olejowej. Po awarii, brak wycieków oleju i płynu chlodniczego.
Temat taki, który prawdopodobnie skończy się na kilkudziesięciu postach - zanim wszyscy zaczną nagonkę poczekajmy aż autor odpowie na pytanie burski'ego. I życzę mu wytrwałości, bo wojna z ASO to droga przez mękę.
EDIT: odpowiedział w tym samym czasie
Nie cykaj się...dawaj nazwę serwisu
Nie no to na prawdę jest niedorzeczne jakich debili z nas te ASO probują zrobic....
Awaria silnika bo se zredukowal.....hehe że ręce opadają to mało
To jedna strona medalu. Druga jest taka, że auto nie było nowe i nikt na nie zapewne gwarancji nie udzielił...
Jeżeli historia auta jest prawdziwa, źle to świadczy o producencie, jeżeli nie - o dilerze.
na tvn turbo większość programów dotyczących problemów z aso dotyczy aut francuskich lub vw. zazwyczaj vw twierdzi że to wina użyszkodnika, czyli zdaje mi się, że taka jest ich polityka przy tego typu, zdarzeniach. więc trzeba się bronić. nic tylko życzyć powodzenia, i sukcesu, w krótkim czasie. bo to co pokazują w turbo to sprawy toczące się czasem latami...
Tak jak napisał Burski. Czy auto jest na jakieś przedłużonej gwarancji? Jeśli nie to dlaczego zwalasz winę na serwis? Rozumiem że zabolało ale takie jest życie. Przegląd LL od zwykłego różni się zakresem czynności, ale o ile mi wiadomo to na każdym wymieniany jest olej (sprawdź czy lany był zgodny z normą producenta) i odczytywana pamięć usterek silnika. Nie wiem czy w S6 jest wymienny filtr paliwa, jeśli tak to sprawdź czy ktoś nie przegapił konieczności jego wymiany) tak samo świece. To są chyba jedyne elementy gdzie mogła się ukryć przyczyna awarii.
Gwoli ścisłości. Awaria była w 12.2012 a od tamtej pory auto stoi na parkingu serwisu. Oczywiście nie tego gdzie było kupione. Gwarancji jako takiej nie było, ale.... Każdy samochód kupiony "od firmy" przez osobę prywatną podlega pewnej ochronie przez 2 lata, a przez pierwsze 6 miesięcy w szczególności. Chodzi o tzw. Ustawę Konsumencką, która w 2002r. zastąpiła rękojmię. Filtr paliwa był wymieniony , świece były właściwe, ale bez logo Audi.
Problem jest taki, że dealer twierdzi że LL różni się od zwykłego TYLKO i WYŁĄCZNIE olejem. Oczywiście zupełnie się z tym nie zgadzam. Wcale nie poruszałbym tematu na forum, gdyby nie ów nieszczęsny kick down. Chodziło mi o pokazanie, jak absurdalne mogą być tłumaczenia ASO, gdy sprzedany samochód dotknie poważna awaria. Samochód jest bezwypadkowy, a przebieg ma zgodny z historią serwisową.
Jaki związek przyczynowo-skutkowy upatrujesz w LL ?
W V10 z Gallardo (a to ten sam blok i wnętrzności chyba) występuje problem braku smarowania korb przy wysokich obrotach. Są nawet aftermarkety naprawiające ten problem: http://www.developro.com.au/page13.htm
chyba nie dowiem się gdzie nie serwisować audi
dla mnie nie ma tu nic dziwniego... przecież audi i vw już już nie wspomnę o reszcie czołowch producentów jadą tylko na marce a materiał 21 wieku którego używają fabryki do produkcji ( nie wspomnę o niektórych zamiennikach szkoda je montować ) to jest gównolit , trzeba się do tego przyzwyczajać dzisiaj jeździsz normalnie autem a jutro wyłazi korba bokiem...
tak na marginiesie nie znam nowego silnika który nie miał by z czymś tam problemu a to smarowanie a to rozrząd a to pękająca głowica, wtryski i tak dalej... można książkę pisać... oczywiście naprawy przy tym idą w tysiące to norma...
Produkt ma się zepsuć tak aby nie opłacało się go naprawiać, tylko kupić nowy. Historia zaplanowanej nieprzydatności / celowe postarzanie produktu.
Standard w dzisiejszych czasach.
Spróbuj uderzyć do przedstawicielstwa marki w Polsce. Pokaż faktury za serwis, książkę przeglądów (napomnij, że miałeś zamiar kupić następne audi i serwisować w aso) i poproś o "coulance" (gest handlowy), może sprezentują ci goły silnik a zapłacisz tylko za przekładkę.
Pozdrawiam
Za stary samochód na kulancje
http://imageshack.us/photo/my-images/577/9aho.jpg/
Jeśli taki obrazek miałby być normą po zakończeniu gwarancji, w samochodzie przy przebiegu 100 tys. km, to ja serdecznie dziękuję VW Group za taką nowoczesną motoryzację Dodam tylko że cena nowego to 100tys. euro
Przerażające;-) nie znalazłem sprawnego silnika na allegro z Twojego auta
http://imageshack.us/photo/my-images/832/qzs6.jpg/
To samo bardziej uporządkowane. Mam jeszcze w woreczku resztki tłoków i korbowodów wielkości ziarnka grochu, ale nie podejmuję sie ułożyć tych puzzli.Importer czyli VW Group Polska Sp. z o.o. ma w nosie klienta, który kupił jakiegoś starego grata. Mówiąc kolokwialnie, wysłali mnie na drzewo. Nie ma żadnego znaczenia, że samochód jest z sieci Audi AG, że był kupiony w ich salonie , że nie ma jakiegoś ogromnego przebiegu, że awaria nastąpiła zaledwie po 4 tys.km i niecałych 4 miesiącach od zakupu.
Winny kierowca i basta. A propos tego ostatniego...Może ktoś podpowie,w jaki sposób świadomie rozpieprzyć tłoki i korbowody w 2 cylindrach, przy prawidłowym poziomie dobrego oleju i płynu chłodzącego, w silniku bez żadnych ukrytych wad a który ma ograniczniki obrotów zarówno na N jak i na D. Oczywiście bez ingerencji z zewnątrz, w rodzaju sypania piasku przez otwór świecy
Współczuję problemów ale po gwarancji ciężko mieć do kogoś pretensje.
Wystarczy, że w czasie gwarancji ktoś jeździł na zbyt niskim poziomie oleju, albo nie był wymieniany (co się potrafi zdarzyć) i części dostały po tyłku.
Potem trafiło na kierownika, który lubi mocniej auto użytkować i bum.
Smutne, takie sytuacje nie powinny mieć miejsca ale mają. Ostatnio ojciec nówką leciał trochę dłużej na autostradzie ~200km/h (Niemcy) i skrzynia do śmieci (Nowy Jeep Grand Cherokee) całe szczęście na gwarancji był i zrobili. Okazało się, że praktycznie znikł cały olej w skrzyni + dużo w silniku.
Taaaanio sprzedaaaam S6C6!!! A tak serio to trzeba się jakoś pozbierać, kupić silnik z RS6 C6, zaswapować i się delektować Jeśli mój silnik spotka podobny los, właśnie tak zrobię. Chłopcy dobrze ogarnęli te motory więc i ze swapem nie będzie problemów. BTW jak kupowałem S6, to właśnie z tym zamiarem, niestety problemy finansowe wstrzymały prace i jeżdżę sobie tak jak jest
Z ASO pewnie skończy się tak jak większość takich przypadków ale trzymam kciuki żeby było inaczej.
Faktycznie BMW E36 wybierają "rozsądni" ludzie, których można codziennie spotkać na ulicach z zimnym łokciem szerokości głowy, lubiący dzielić się dźwiękiem haj-fi wątpliwej jakości z innymi użytkownikami i chętnie pokazujący swoje umiejętności w paleniu kapcia. Sorry ale właśnie z tym mi się kojarzy posiadacz E36. Można dopieszczać każde auto i każdy ma do tego prawo, jedni lubią to, inni tamto, ale Twoje porównania Frolik są z dupy i tyle!!!
Frolik nie sprzeczaj się, Tommo ma naprawdę sporo racji.
George_540 - co dalej?
George - czy możesz wstawić zdjęcie samochodu z zewnątrz i jakie numery rejestracyjne miał wcześniej ( sam początek) ?
Może ktoś zna może ja
no nie do końca, rękojmia nie występuje w obrocie pomiędzy firmami. Jest odpowiedzialność za niezgodność przedmiotu z umową i wady ukryte (zatajone) fizyczne i prawne.
kiwi, pierdoly piszesz i mylisz pojecia. wg mnie w tym wypadku nie pomoze rodzaj umowy ani forma cywilnoprawna sprzedajacego.
co do porownan z e36 - common.. uwielbiam e36, ale nie umywa sie do aut typu s6c5, o m5e60 nie mowiac.
George 540, przekaż sprawę do Okręgowego Rzecznika Praw Konsumenta. Długo by opisywać ale znam podobne sprawy gdzie dopiero jego interwencja sprawiała, że robiło się normalnie. Sprzedawcy srają po nogach przed nim, bo ma lepszych adwokatów niż oni, jest zwolniony z kosztów i sądy są mu przychylne. Często sprawy są załatwiane polubownie zanim dojdzie do procesowania się.
Frolik jak zwykle dzielnie stoi przy swoim
w ostatnim zakupie kontrolowanym jezdzili Phaetonem V10 TDi i prowadzący uczulał ze silnik sie lubi zatrzeć. Z jego informacji wynikało że w wyniku błędnych procedur czyszczących FAPa bardzo podnosi się poziom oleju i to jest przyczyną.
Frolik nie wziął poprawki na jedną rzecz - kiedyś to jego E36 było nowe, i jakiś jełop poszedł do salonu i je kupił w 91 roku za ciężkie pieniądze. A mógł jeździć używanym Polonezem i mieć jeszcze dwa używane Maluchy, używanego Fiata 125p kombi i Ogara. Dzięki temu idiocie Frolik ma dzisiaj używane E36 w stanie mint.
I podobnych ludzi są setki tysięcy. Głupki kupują nowe auta, skoro mogą jeździć starymi, wciąż doinwestowywanymi autami
I takie S6 czy M5 kiedyś stanieje na tyle, że Frolik w 2023 skusi się na V8 lub V10, o ile nie będziemy do tego czasu latać na fotelach antygrawitacyjnych, a auta oglądać w muzeach.
Jak już sie tak przyczepiliscie: miałem w zyciu 2 fabrycznie nowe auta. Wystarczy. Zmądrzałem.
Aha i jeszcze jedno: nigdy nie miałem e36, ale tak czy inaczej to bardzo zacne auto i wszystkim polecam. Byle w stanie mint lub przynajmniej bdb+.
Może przerwę tą prawniczo filozoficzną dyskusję na temat "Auta starej epoki kontra nowe wynalazki"
Ale ze zdjęcia wygląda na to, że korba się zgięła i zrobiła mielonkę. No i źle poskładałes korbę, bez przesady, ale ona jest o wiele krótsza ujmij jedną część układanki to zobaczysz fabryczną korbę.
Podaj adres swojego komisu
wracając do tematu , mnie ciekawi co spowodowało taką demolke? to nie jest normalne żeby sie korby urwały same z siebie... czop wału nie jest zatarty główne dobrze wyglądają? ja takie coś często widziałem w silnikach motocyklowych typu wyczynowego gdy ktoś na czas nie zmienił tłoka i ten sie zaklinował w cylindrze.
Witam po chwilowej nieobecności (praca) i dziękuję za zainteresowanie tematem. Obecnie mój adwokat, złożył pozew do sądu z wnioskiem o odstąpienie od umowy oraz zwrot $. Ponieważ ostatnio dealer coś konkretniej bąknął że chciałby pomóc, pozew został chwilowo zawieszony i czekamy na szczegóły. Po niemal siedmiu miesiącach, dobre i to. Czytając niektóre posty widzę, że wiedza prawna nie jest mocną stroną forumowiczów. Dlatego pozwolę sobie przypomnieć podstawowe sprawy. W PL kupujący są dość dobrze chronieni przez prawo, w takich przypadkach jak ten. Nie każdy o tym wie, a jeszcze mniej osób korzysta ze swoich przywilejów, bojąc się "chodzenia po sądach". Na to z kolei liczą sprzedający i przeważnie nie uznają zgłoszonych reklamacji. Jeśli towar ( samochód , buty, telefon itd) jest kupiony od przedsiębiorcy przez
osobę fizyczną i nie jest używany do prowadzenia działalności gospodarczej zastosowanie ma: "Ustawa o szczególnych warunkach sprzedaży konsumenckiej oraz o zmianie kodeksu cywilnego". Ochrona kupującego trwa wtedy 2 lata, a przy awarii kupionej rzeczy w pierwszych 6 miesiącach, istnieje domniemanie prawne że wada, która spowodowała awarię istniała już w dniu zakupu. Coś jakby taka, mini gwarancja.Sytuacja prawna jest więc taka, że ja nie muszę nic udowadniać bo to sprzedający musi
udowodnić że sprzedał rzecz bez wad. Nie jest to dla niego prostą sprawą, bo fakt że samochód przejeździł 4 miesiące nie oznacza, że w momencie sprzedaży nie było w
silniku "niezgodności towaru z umową" bo tak to się fachowo nazywa.
Jasne że w ten sposób nie możemy skutecznie reklamować rozdartej tapicerki , rysy na lakierze czy pękniętej szyby, ale już zdemolowanie silnika z pewnością tak.
W obrocie: przedsiębiorca - przedsiębiorca a także: osoba fizyczna - osoba fizyczna ma zastosowanie Kodeks Cywilny, a ochrona kupującego trwa 1 rok bez specjalnych przywilejów w pierwszych sześciu miesiącach. Jest też trochę mniej przyjazna kupującemu. Nie chcę się tu rozpisywać, ale polecam wszystkim sprzedającym i kupującym
samochody i nie tylko, lekturę wspomnianych aktów prawnych. A to dlatego że świadomość prawna w narodzie rośnie i jeśli umowa k-s jest sporządzona niewłaściwie, możemy mieć kłopoty, nawet jeśli w naszym odczuciu nie jesteśmy winni.Dodam tylko że częsta wyświechtana formułka "kupującemu stan techniczny pojazdu jest znany" nie ma dla sądu żadnego znaczenia.
Wracając do meritum. Ktoś wcześniej napisał abym ujawnił, która ASO sprzedała samochód, bo nie chciałby tam serwisować auta. To nie o to w tym przypadku chodzi. Dealer nie sprzedał auta ze świadomością tego, że za kilka miesięcy rozpadnie się silnik i serwis nie jest tu winny jako serwis. Sprzedający jest za to odpowiedzialny prawnie, bo w świetle prawa jest profesjonalistą i takie jest ryzyko jego zawodu. Zresztą kto z nas sprzedając auto, ma 100% pewność że kupującego nie spotka coś
podobnego. Przecież nikt nie rozbiera silnika przed sprzedażą, aby sprawdzić zużycie jego wewnętrznych elementów.
Można i trzeba mieć za to pretensje do producenta czyli Audi, za to że samochód wogóle się w ten sposób zepsuł, a do dealera oraz importera czyli VW Group Polska (ex Kulczyk Tradex) za sposób załatwienia ( a raczej nie załatwienie niczego) zgłoszonej reklamacji. A przecież jeszcze dwa miesiące temu, na stronie Audi.pl figurował do sprzedaży jako super bezwypadkowy zadbany egzemplarz.
Stawia to pod znakiem zapytania sens zakupu używanego auta w sieci Audi-VW. No bo jak nie widać różnicy to po co przepłacać. Dodam tylko że nawet ubezpieczenie w programie Audi select plus w przypadku tak kosztownej awarii ( koszt wymiany na silnik fabrycznie nowy to 25 tys. euro), jest całkowicie nieskuteczne.
Zgoda że samochód był stary, że był 3 lata po gwarancji, że przejechał 100 tys.km. Ale czy są to wystarczające przesłanki do tego aby popękały cylindry i korbowody?
W moim przekonaniu w silnikach V10 S6/S8 jest wada, którą producent doskonale zna. Niestety chowa głowe w piasek , udając że nic się nie dzieje i licząc że problem z upływem czasu rozwiąże się sam. I tak zapewne będzie. Dociekliwi mogą wejść na niemieckie strony miłośników Audi, gdzie takich awarii opisano bardzo dużo i często przy przebiegach niższych od 100 tys.km. Nic zatem dziwnego że opisywany silnik otrzymał ksywkę "Łamacz tłoków".
Nie można się również zgodzić z teoriami niektórych forumowiczów, że teraz takie motoryzacyjne czasy, że samochody są tylko sprawne do końca gwarancji, że są kiepskie materiały, że kiedyś to było fajnie( W124, E36) itd. Również teraz można łatwo wskazać samochody, które wyprodukował dużo mniej renomowany producent, są z segmentu A lub B, silniki mają pięć razy mniejsze, kosztują dziesięć razy mniej a jakoś nie rozpadają się w nich silniki chociaż mają przejechane 200 tys.km.
Trzeba po prostu spojrzeć prawdzie w oczy - Audi zrobiło auto z dziadowskim silnikiem i wpadającymi do cylindrów rupieciami z kolektora ssącego. Absolutnie się do tego nie przyznaje, sugerując że to kierowca zepsuł silnik, bo poziom płynu chłodniczego podczas oględzin 3 miesiące po awarii, był zbyt niski i świeciła się kontrolka albo że niepotrzebnie zredukował bieg przez kick down.
Na koniec obiecuję, że poinformuję jak sprawa się skończyła i czy konieczne było egzekwowanie praw konsumenta w sądzie. Jednym słowem taki sam scenariusz, który często się zdarza (ale to nie znaczy że zawsze) , gdy ktoś kupi felerny samochód u handlarza, w komisie z przenośną drewnianą budką zamiast biura.
Moim zdaniem, tak jak sam piszesz sprzedawca nic przed Toba nie ukrywal, sprzedal Ci auto sprawne lecz UZYWANE. Nie jest wina sprzedawcy, ze po jakims czasie i przebiegu silnik sie rozlecial. Zwazywszy na to, ze nowy silnik kosztuje niemal tyle co cale auto, wymiana jego jest ekonomicznie nieuzasadniona. Wina mozna tu obarczac producenta, ktory gwarancje na auto udzielal i z ktorej sie wywiazal. Dziwne by bylo, jakbys sprawe wygral, bo moglo to spotkac osobe ktora auto kupila nowe i po 5 latach przy takiej awarii nie miala by sie do kogo zwrocic z roszczeniami. Niestety jakby kazdemu oddawac pieniadze za usterki w autach uzywanych, to zaden komis by juz nie istnial. Co innego ,jakby silnik byl poskladany na sztuke przez sprzedawce. W m5 e60 tez dochodzilo do zatarc silnika i po gwarancji ludzie musieli radzic sobie sami. Nie mozna trakotwac auta uzywanego na rowni z nowym, co zreszta widac po cenie jednego jak i drugiego.
To jak Twoja sytuacja jest taka dobra i przejrzysta to zakladaj sprawe Dla mnie nic Ci sie nie nalezy. Takie moje zdanie.
Sam jestem ciekawy jak to sie skonczy... nie zniechęcaj się, walcz i koniecznie opisz co i jak. Z pewnością pomoze to wielu osobom...
to, o czym pisze George 540 to prawda, dlatego wszelkiej maści komisy, zarówno te typu 'budki z drewna', jak i te 'przy dilerze', spisują umowę na właściciela, całkowicie pomijając swój udział, natomiast drobni handlarze, piszą umowę na 'niemca', 'belga', czy innego 'holendra'. Zwłaszcza, jeśli mają coś na sumieniu (powypadkowość, skręcony licznik itp)
Natomiast ustawa konsumencka to jednak broń obosieczna - istnieje zapis, że:
Sprzedawca nie odpowiada za niezgodność towaru konsumpcyjnego z umową, gdy
kupujący o tej niezgodności wiedział lub, oceniając rozsądnie, powinien był wiedzieć.
To samo odnosi się do niezgodności, która wynikła z przyczyny tkwiącej w
materiale dostarczonym przez kupującego.
linia obrony może być taka, że wszyscy wiedzą, że V10 się sypie, więc i nabywca o tym wiedział ... Dlatego też George 540 nie chce podać nazwy dilera, z którym walczy
Szykuje się ciężka batalia...
szczerze to troche mnie zaniepokoiły polskie przepisy...ZAłożmy że ja jako ktos kto (akurat tak jest i mam samochód"firmowy")prowadzi firme sprzedaje komuś samochód, ktos jeździ 4 miesiące po czym staje sie kuku i ja powinienem zaplacic za koszty naprawy czy np. wymiany silnika?I to ja musze udowodnić że wszystko było ok . mimo że np. silnik jest w 50 kawalkach..???Dobrze rozumuję?
Ciekawe jak diler w Niemczech postępował z podobnymi przypadkami, bo wszycy wiedzą że w Polsce inaczej traktuje sie klienta.
Ale zeby zlozyc pozew trzeba sie czyms podeprzec, skoro zawsze istnieje domniemanie niewinnosci. Silnik jest rzecza, ktora pracuje i sie zuzywa. Jak narazie nie widac zadnej przyczyny uszkodzenia. Minelo 7 miesiecy i zainteresowany stoi w miejscu. A twierdzi dalej ze sprawa jest prosta i jest w bardzo dobrej sytuacji prawnej. Moze i sie nie znam na prawie, ale ile 2.0tdi czy dci roznej masci sie rozlecialo i rozeszko sie po kosciach. W 6 miesiecy mozna zarznac wszystko. Wychodzi na to ze trzeba by tak robic i co chwile jezdzic czyms innym za czyjes pieniadze Nie popieram oszustow i kretaczy. Ale w tym wypadku bym sie pogodzil z kupnem drugiego motoru uzywanego i jezdzil, badz sprzedal to auto. A tak stoi i gnije. I jeszcze postoi bez wzgledu na wynik sprawy. Nikt tu nie zawinil, ani kupujacy, ani sprzedajacy. Mozna sprobowac sie dogadac, ze Ty kupujesz silnik, oni za free go wkladaja.
rallyfan Co ma piernik do wiatraka. Rzeczywisty stan igła to igła wszedzie tylko podejście do kienta w inne.
Domniemanie niewinności to w prawie karnym, a nie w cywilnym. W cywilnym jest ciężar dowodu tzn. ten, kto twierdzi, ten musi udowodnić. Prawo przewiduje wyjątki od tej reguły i takim wyjątkiem jest własnie ten okres 6 miesięcy od wydania rzeczy przy niezgodności towaru z umową. Jeśli w tym okresie ujawni się wada, to przedsiębiorca musi udowodnić, że wady tej nie było w chwili wydania.
A w relacji pomiedzy osobami prywatnymi? Tez sprzedajacy musi udowodnic, ze nie bylo wady w momencie sprzedazy? A jak nie jest mechanikiem i sie nie zna to niby jak ma tego dokonac?
Bo jesli tak faktycznie jest to nic tylko kupowac fury, najlepiej zmodowane, upalac bezlitosnie przez 2 miechy, a jak kleknie to pozwac sprzedajacego
To, że auto jeździło to nie oznacza, że była w takim stanie, w jakim być powinna Albo inne podzespoły, których praca wpłynęła na korbę
Kras, wybiórczo interpretujesz to, co napisałem
Szczerze mowiac to nie potrafie sobie wyobrazic co to mialo by byc za uszkodzenie przed sprzedaza ze sie korba wysrala. Takie rzeczy sie dzieja natychmiast. A to ze takie auto powinno znosic katowanie na codzien to inna sprawa.
Może mod to wydzieli, bo robi się fajna dyskusja na temat który interesuje pewnie większość forum.
No to juz nieco lepiej brzmi - nie zgadzamy sie odstapic od umowy ani naprawic pojazdu, bo nie widzimy wlasnej winy, to skladajacy pozew musi udowodnic, ze wada istniala w momencie transakcji. Czyli generalnie sensownie. Czyli chyba w przypadku walnietej korby temat nie do wygrania przeciwko osobie fizycznej.
Temat ogólnie chyba cięzki do wygrania w aspekcie osoby fizycznej. Co załóżmy kupujemy sobie np e36 po swapie na V8/V10 cokolwiek, przyjeżdżam nim do domu, wyciągam dobry silnik który kupiłem z autem i wkładam kompletnego szrota np z marną kompresją. Jak sprzedający udowodni, że nie sprzedał już z takim silnikiem ? Załóżmy że nie ma żadnych zdjęć, dokumentacji itp.
Opinia biegłego. Ale nie wiem, czy się opłaca taki myk, bo w razie czego - 286 kk (oszustwo).
Czy ciężko wygrać - na jednym forum BMW był przypadek gościa, który wygrał sprawę - odstąpił od umowy bo miał totalnie pognitą podłogę w xx-letnim BMW e34.
Pogniła podłoga ? No tak bo trudno się schylić przy kupnie auta
Zapisy, przepisy, artykuły. Życie, życiem, wszystko to przecież maszyny, silniki pracujące przeważnie nie lekko, stać się może wszystko. Silnik czy skrzynia które nam dzielnie służyły np 5lat mogą się rozpaść w ciągu miesiąca u nowego właściciela, też bez jego winy. I kto teraz zawinił w danej sytuacji ?
Kupując używane auto, czułbym się oszukany w przypadku totalnego złomu budy którego nie da się wychwycić okiem amatora albo przy wlanym motodoktorze do silniki czy czegoś ewidentnie zatajonego przez sprzedającego. Wszystkie inne wady można obwiniać samego siebie albo po prostu wiek auta którego kupujemy.
Jak widac i sam wczesniej zauwazyles dla tego silnika to norma Dla mnie jest dziwne to ze poprzedni wlasciciel zostal by z problemem sam, a kupujacy auto uzywane ma prawo do roszczen. Mozna sobie w ten sposob przedluzac gwarancje na auto sprzedajac je salonowi i odkupujac na drugi dzien za odpowiednio wyzsza kwote:rolleyes: Takie cos znalazlem: O wyłączeniu odpowiedzialności nie przesądza sam fakt, że wada fizyczna ma charakter ukryty. Mimo uznania jej za ukrytą, komisant będzie musiał, w związku z jej zaistnieniem, ponieść, określoną w umowie sprzedaży, odpowiedzialność, jeżeli nabywca będzie w stanie udowodnić, iż komisant o danej wadzie wiedział lub z łatwością mógł się dowiedzieć (zastrzeżenie to dotyczy również wad prawnych).
W tym temacie trochę nie zgadza się stosunek ilości postów "nie wydaje mi się to możliwe/uczciwe" do "zgodnie z artykułem XX kodeksu cywilnego".
PS Gdzie zniknął link do YT? Auto się raczej zgadzało patrząc po nickach na obydwu stronach, nie widziałem tam nic, czego nie przewidziałby producent.
4 strona na dole...
To skoro tak twierdzisz to istnienie tego tematu nie ma sensu Zreszta sam sad to loteria, i tak samo sedzia jest czlowiekiem jak Ty czy Ja. Kazdy prawnik ma dobra gadke i do konca uwaza, ze sprawa jest prosta i do wygrania, niestety sad czesto to weryfikuje. Co sad to inny wyrok i uzasadnienie w tej samej sprawie. Co bylo przyczyna defektu?
Polska to dziki kraj. nabywca kupuje samochód do jazdy. nie jest zwyczajem, że silnik, szczególnie tej pojemności rozsypuje się po 100 kkm. gdyby nabywca wiedział o tym, nie kupilby pewnie tego samochodu. jeżeli audi i autoryzowani wiedza, że te silniki się sypią to powinni ponosić ryzyko sprzedaży tego pojazdu. nie ma znaczenia, że pojazd nie jest nowy. co odpowie sprzedawca na pytanie sadu: jeżeli wiadome jest, że te silniki się sypią to co zrobiono z tym konkretnym egzemplarzem, aby upewnić się, że jest wolny od wady? czy wykonano przegląd silnika? kupujący nie musi byc obeznany w temacie. jeżeli kolega przegra to będzie to kolejny dowód na to, że Polska to nadal dzika kraina, gdzie mozna kazdego wydymac. niektóre komentarze tutaj mnoe smuca. kiedy pozbedziemy sie barbarzynskiej mentalnosci dymaczy i oszustów wg filozofii zapłaciłeś to spierda.....?
turbiny padają nierzadko, właściwie część eksploatacyjna. a tloki czy korby to raczej nieczesta sprawa. zawsze jak sprzedajesz to ponosisz ryzyko w swiecie cywilizowanym, ponosisz odpowiedzialnosc. w Pl uważa się powszechnie, że całą odpowiedzialność ponosi nabywca
Tak ponoszę odpowiedzialność, jak wiem, że sprzedaje bubel. Jednak nie ponoszę odpowiedzialności za głupotę kupującego.
Kiedyś sprzedałem pewne BMW, po hmm niecałym miesiącu dzwoni do mnie "ziomek" i się pyta czy auto mi się gotowało, jak latałem po placu z 15 minut z odcinką non stop! I co ja mam odpowiadać za takie traktowanie mojego byłego samochodu?
wiecej nerwow i krzyku przez 2 lata bedzie niz ten silnik jest warty... twierdzisz ze stan silnika jest b.dobry ale to dopiero ustali biegly czy tak jest...
Powysza sprawa to prawne cwaniactwo kupującego , takie ma prawo kozysta z niego, jego sprawa, ale za wady konstrukcyjne producenta chce obciążyć sprzedawce. Temida w takich przypadkach niestety jest ślepa.
Nie bez powodu producent daje gwarancje 2 letnią.
A jak komuś to nie pasuje to niech kupuje inną markę, kia daje 7 lat gwarancji. I jak by ten temat był o samochodzie Kia to bym kibicował.
Sam miałem 5 letnie A6 3.0 tdi. Po pół roku silnik zrobił bum.
Czy targałem kogoś po sądach ? Nie, bo niby jakim prawem? 3.0tdi do 2007 było wadliwe, i bez problemu można było się o tym dowiedzieć. Ja zacząłem się zagłębiać w temat jak już szukałem nowego silnika... a wystarczyło być mądrym przed zakupem....
Z resztą , nawet gdyby nie miał wady to pretensje mógłbym mieć gdyby podczas okresu gwarancyjnego silnik się skończył, ale nie 3 lata po okresie gwarancyjnym.
Jaką pewność ma obecny właściciel, że silnik nie miał przelatane np kilka tyś km z dramatycznie niskim poziomem oleju i katowany albo że przebieg nie był 2-3x większy?
A teraz pytanie wisienka na torcie, czy to był krajowy czy sprowadzony?
Czy cena zakupu była na poziomie cen w DE?
Ilu było poprzednich właścicieli?
Kolega kupuje 5 letnie auto sportowe i używane.... i oczekuje gwarancji jak na nowe...
W takim razie niech szanowny kolega powie dlaczego auto kosztowało pewnie 20-30% wartości nowego...
W kwestii pisania auto bezwypadkowe to nie jest tak ze wypadek jest wtedy jak ucierpi czlowiek? A jak na parkingu pusty samochod przejedzie walec to nie bylo wypadku? Taka definicje gdzies slyszalem.
Wypadek = ranni lub zabici
Brak uszczerbku na zdrowiu = kolizja
Nic tylko lecieć kupić pierwszy wypust GTR'a , przecież co się sypnie do 2 lat to sponsoruje sprzedawca
Widze, że większość tu piszących nie dość że ma swoją wizję prawa, to jeszcze nie potrafi ze zrozumieniem przeczytać tego co maaaad w i tak przystępny sposób tu przedstawia.
Ech
Więc w maksymalnym uproszczeniu i uogólnieniu:
1. JESTEŚ ZWYKŁYM CZŁOWIEKIEM który zajmuje się zawodowo CZYMŚ INNYM niż handel autami - jak sprzedasz komuś auto NIE UKRYWAJĄC (ukrywanie to taka sytuacja gdy wiesz o tym ze jest wada/zepsute/powypadkowe/zaraz się zepsuje, a pomimo tego przemilczysz/opowiadasz jak to wszystko idealne i po serwisie wymienione na nowe) jego faktycznego stanu ktory jest Ci znany, to nie musisz sie niczym przejmowac, bo nie naleza sie od Ciebie pieniadze kupujacemu nawet jesli po miesiacu silnik powie pa pa.
2. JESTEŚ OSOBĄ, która zawodowo zajmuje się sprzedażą aut i sprzedałeś auto konsumentowi, czyli zwyklej osoby dla ktorej handel furami nie stanowi przedmiotu dzialalnosci gospodarczej/zawodowej - wtedy zastosowanie ma ustawa o sprzedaży konsumenckiej i ten co kupil moze sie od Ciebie domagac tego co chce George_540, jesli spelni warunki o ktorych pisal Maaaaad.
Więc nie srajcie ogniem, że teraz będziecie się bali sprzedać samochód, bo zaraz będziecie musieli płacić. Nie. Chyba, że nakłamaliście, albo zajmujecie się handlem samochodami.
I to nie jest żadne skur*ysyństwo, tylko ochrona zwykłego człowieka który nie musi się znać na każdej gałęzi życia. Może niektórym ciężko to sobie wyobrazić, ale większość społeczeństwa przed pójściem do komisu nie szuka po całym internecie (w tym przypadku gł. zagranicznym, bo jakiegos nadmiaru S6C6 w tym kraju nie zauważyłem) czy do danego modelu to na zapas kupować skrzynie, silnik, czy bulbulator. O takich wadach powinien wiedzieć handlarz, który jest PROFESJONALISTĄ, więc doskonale zna wady konkretnych modeli, często i konkretnych egzemplarzy. Skoro więc o nich wie, to powinien poinformować kupca, albo w ogóle nie kupować takiego auta na handel. A jeśli nie wie, że np 2.0TDi się wysrywają, to niech zmieni zawód. Ale to od handlarza wymagajmy znajomości takich rzeczy, nie od kupującego.
Kupujesz w salonie 2.0tdi, pośmigasz nim powiedzmy 4lata , nabijesz powiedzmy 90k km , i oddajesz auto w rozliczeniu w salonie bo idziesz kupić następne nowe auto.
Samochód i jego silnik są w doskonałym stanie , zero oznak problemów.
Inny klient kupuje to używane 4 letnie auto w salonie, po 4 miesiącach bum , poszła głowica.
I Ty uważasz że sprzedawca jakkolwiek zawinił? i sprzedawca ma sponsorować nowy silnik?
Tym tropem KAŻDY samochód się kiedyś popsuje , i KAŻDY silnik KAŻDEGO producenta kiedyś padnie jak mucha, bez wyjątków.
Czyli każdy sprzedawca w cenie sprzedaży samochodu powinien mieć wkalkulowane, że będzie jeszcze dokładać silnik nabywcy....?
Nie jestem i nigdy nie byłem handlarzem samochodów.
Oczekujecie gwarancji na używane auto...
Rozumiem celowe zatajenie np jakiś specjalny olej który mało co smaruje ale np uszczelnia silnik aby ukryć/uszczelnić wycieki.
Ale normalna zdarzająca usterka i Wy chcecie odpowiedzialności sprzedawcy?
Tym Waszym tropem popatrzmy tak, skoro takie popularne są padające V10 i 2.0 tdi , to czym kieruje się kupujący? lepiej niech zagra w lotto... skoro kupuje i ma możliwość wybrać tyle aut, dowiedzieć się o każdym aucie wszystkiego z mediów i internetu , a jednak decyduje się na tą pułapkę.
Słowa trbman może i są mocne ale chyba jednak właściwe.
Temat żyje tylko i wyłącznie dlatego, że moderatorem jest tu Albert, który chyba ma mało czasu na forum.
Pogooglajcie na temat rękojmi i niezgodności towaru z umową. Nagle się obudziliście z prawnego letargu i rzucacie oszustami i cwaniakami na lewo i prawo. Proponuję zejść na ziemię i dowiedzieć się czegoś o otaczającym nas świecie. To prawo nie oznacza automatycznie, że kupujący musi otrzymać zwrot kasy, ale wszelkie wątpliwości zamiast forumowych znawców rozstrzygnie sąd. I nie wmawiajcie sobie, że zrobilibyście to rzetelniej zza klawiatury, bo mnie krew zalewa.
EOT
maciekha, czytanie ze zrozumieniem nie boli
Ale ja rozumiem Wasz przekaz.
I te niby przepisy, ale czy sprzedawca ma być gwarantem jakości producenta? używanego kilkuletniego pojazdu...
Sprzedawca tego samochodu na sztukę nie zrobił więc to nie jego wina. Tak jak nie była to usterka łatwa do przewidzenia i sprawdzenia przez sprzedawcę.
Jest to więc niestety żerowanie na nim.
Sytuacja jest inna gdy sprzedawca sam dodaje gwarancję. Kolega kupił volvo s60 2.5t od dealera z gwarancją na 6 miesięcy.
W tym czasie poszła skrzynia i zatarł się silnik. Kosztowało ich to sporo, ale kusili gwarancją.
gwarancja na auto uzywane to fajna sprawa , warto czasem z niej skorzystać - to tak naprawdę ubezpieczenie.
Natomiast nawet profesjonalista nie ocenia na silnika który ma zrobione 100 000 km i auta sprzedaje za ułamek ceny nowego samochodu. ocena stanu silnika - nie wyobrażam sobie aby to wogole było możliwe, musiałby rozebrać silnik na najdrobniejsze części i szukać mikropęknięć specjalną aparaturą - samo dokładne sprawdzenie tego silniim,a wpłynie niekorzystnie na jego żywotność. Nawet naprawa takiego silnika bedzie nieopłacalna bo przecież nie zgodzimy się aby taki sprzedawca naprawił nam auto w taki sposób że kupi silnik niewiadomego pochodzenia (używany, itp) i go nam zamontował lub wymienił częsci na uzywane - będziemy chcieli aby naprawiłn nam silnik na nowych oryginalnych częściach zgodnie z serwisów ka producenta a taka naprawa lub nowy silnik to większa część wartości tego auta...
A jest na forum taki fajny dział i warto go czytać bądż zapytać
http://www.racingforum.pl/ChcAe-kupiAe-auto-kupiem-auto-f48.html
Ja rozumiem, że sprzedający powinien uczciwie poinformować o wadach danego egzemplarza, ale przecież nie będzie wymieniał wszystkich wad danego modelu. W ten sposób to prawie żadnego auta by się nie dało sprzedać. Może jedynie tak wielbionego na forum Paska B5
EDIT: oczywiście jedynie 1.9 TDI
mówicie panowie o bardzo czarno - białych sytuacjach. Osoba prawna to nie jest zawsze zawodowy handlarz
Sprzedaję samochód zarejestrowany na moją firmę. Firma nie zajmuje się na co dzień sprzedażą samochodów, zwyczajnie odsprzedaję auto, które się spłaciło, zamortyzowało, chciałbym nowe itp.
Jak w mordę strzelił jestem odpowiedzialny tak samo, jak handlarz zawodowy.
Chcecie udowodnić, że powinienem uświadomić klienta że w 2.0TDI niektórych pękają wały, a w innych głowice, chociaż mój wg mojej najlepszej wiedzy jest w idealnym stanie?
Jestem niemal pewien że 50% użytkowników forum ma samochody na firmę, czyli odpowiadają w taki sam sposób.
Sprawa w sądzie w tym przypadku to będzie pojedynek biegłych
i w dodatku dziewica. Przepraszam nie mogłem sie powstrzymać.
w temacie
To takie polskie, to takie europejskie , to takie światowe. Koledzy czy uważacie że w innych krajach jest inaczej niz u nas, sprzedawaca wytyka wady każdego auta które sprzedaje.
Odpowiadaja tylko za wady ukryte przez sprzedajacego, za kręcony przebieg, niestety w Polsce jest z tym gozej.
Kupiłem trochę pojazdów w UK, jak również wielu moich znajomych. Mogę Ci napisać jaka jest kultura i podejście do tematu w krajach cywilizowanych na przykładzie UK, jeżeli nigdy tam nie byłeś. Może właśnie dlatego, że przykłady bierzemy z krajów o barbarzyńskiej naturze, jak nasi wschodni sąsiedzi jest u nas jak jest.
No napisz jak jest w UK
zawsze sa jakieś wyjatki od reguły, poczekajmy na finał w sądzie pewnie temat będzie to bardzo stary odgrzewany kotlet ;-)
Bliska znajoma (Polka), nie gdzieś tam 10 czy 100 po kisielu i tworzenie legend, ale pewna historia.
Kupiła używany samochód, gość twierdził, że jest wszystko ok, można jechać na przegląd bez problemu przechodzi.
Autko tanie za jakieś 2 kGBP.
Po 2 miesiącach pojechała na przegląd i okazało się, że hamulce do wymiany, tarcze i klocki. Nie wiedziała biedna, że to część eksploatacyjna i zadzwoniła do poprzedniego właściciela, że jednak nie jest wszystko ok, tylko hamulce do wymiany za 150 GBP. Gość przeprosił, że jak on jeździł było wszystko ok, że nie wiedział, gadka się skończyła bez żadnych roszczeń ze strony mojej znajomej, po prostu wkurzyła się nieco i zadzwoniła się wyżalić, taka kobieca natura. Po kilku dniach przychodzi list, a w nim przeprosiny i 150 GBP.
Bywałem swego czasu w UK i zamierzam tam wyemigrować po zakończeniu pewnego etapu rozwoju zawodowego. Wiem, że tam ludzie zwracają uwagę na swój wizerunek, nie jest tak, że za 100 czy 200 GBP ktoś gdzieś tam będzie chodził nadąsany i kolesiowi opinię targał. Taka kultura. Oczywiście wiadomo, że i tam pełno sk...nów i kraj schodzi na psy, jednak taka akcja jak tutaj z V10 myślę, że nie jest tam do pomyślenia, żeby jakiś diler za kilka kGBP sobie opinię targał i się po sądach bujał. Pytanie, czy my tutaj nadal dymamy siebie nawzajem jak nas dymano przez 200 lat niepodległości czy tworzymy normalny, zdrowy ład.
P.S. Oczywiście diler tutaj może stracić, ale pytanie czy patrzy ślepo na kasę nie zwracając uwagi na nic innego, czy jest profesjonalistą, który wie, że na 10 sprzedanych samochodów z jednym będzie podobna akcja i zysk ze sprzedaży trzeba oddać na tego typu naprawy, aby był spokojny sen i tworzyła się dobra marka.
niech moderator coś z tym zrobi, temat zamiast merytorycznych postów zawiera 90% opinii.
co drugi post zawiera "wydaje mi się " "myślę" "moim zdaniem"
a tu nie ma na to miejsca, są konkretne przepisy i tyle.
sprzedaż nawet używanych aut pociąga za sobą pewną ściśle określoną przepisami odpowiedzialność sprzedającego za sprzedawany towar. Jeżeli sprzedaje dealer to są konkretne przepisy regulujące zakres jego odpowiedzialności.
i to co się komu wydaje albo co kto uważa za paranoję, nie ma tu żadnego znaczenia.
jak rozumiem kupujący będzie dochodził swoich praw i tyle. wasze opinie i światopogląd nic tu nie zmieni.
Widac, ze w sadzie nie byles nigdy
temat nie bedzie moderowany / zamykany jako że o wędruje do Off-Topic, nie ma sensu wycinac dyskusji pobocznej
nie ma tu nic na temat zaawansowanych modyfikacji audi S/RS, czy nawet dochodzenia technicznych przyczyn awarii tylko bardziej aspekty prawne
pozostaje odnosnik na podforum audi..
dobrze byłoby zeby autor opisał jakie konkretnie kroki prawne podjął i jaki był tego finalny efekt...
Jechałbym już teraz najchętniej, jednak jeszcze nie czas.
To prawda, opowiadają, że UK jest najlepsze i najmądrzejsze, ale robią to z reguły prymitywy, dla których nie wyjadę do UK i nie sądzę, abym miał z nimi wiele do czynienia.
Byłem w Birmingham, ale jeździłem po całym UK. Generalnie odnoszę to do Birmingham i okolic.
Przykro mi, że trafiałeś jak widać na samych prymitywów, ja miałem to szczęście, że poznałem tam naprawdę pozytywnych ludzi.
Często jestem w Austrii - pomagałem niedawno kupic auta znajomemu - WIEDEN - znajomy poprosił mnie aby pojechac oglądnąc jakieś auto z ogłoszenie od prywatnej osoby - auto po wypadku - kiepsko naprawione miałem wrażenie, że przebieg znacznie wiekszy niz pokazuje licznik - cena zeszła bez targów o duza cześć. Auta oczywiscie nie kupiliśmy bo to miała być igiełka, prawie nówka (około 70 %wartości nowego auta). Pojechaliśmy po tej przygodzie od razu do salonu gdzie już wstępnie oglądnięty przez znajomego egzemplarz demonstracyjny. Jeszcze nie wysiedliśmy z auta a już zauważyłem inny odcień błotnika i kiepsko zrobioną wpyłke na dzwiach - auto oczywiscie miała byc igiełka bezwypadkowe, z symbolicznym przebiegiem, niewiele tańsze od noewego egzemplarza. Cena po mocnych targach zeszła o 1000 E, znalazły się koła zimowe których niby miało nie byc i po drobnej awanturze juz po zapłacie znalazły się kołpaki do tych zimowych - używane z tego egzemplarza. Tłumaczenie bezwypadkowości dokładnie takie jak handlarzy w Polsce - to nie wypadek tylko kolizja parkingowa kosmetyka - a pozniej znalazła sie dokumentacja i była wymiana i błotnika i lampy i malowanie. Takich historii ze wspaniałej EU znam wiecej - z pierwszej reki wiec jak mi ktoś mówi że "na zachodzie" miód i orzeszki, to świadczy ze nie wie jak jest naprawdę albo jest na tyle głupi że tego nie dostrzega.
Dobrze się stało że Admin przeniósł temat, co uspokoi nieco dyskusję. W tej chwili sytuacja jest bez zmian, ale w najbliższym czasie będą z pewnością nowe wieści w sprawie, o których poinformuję. Jeśli temat pokazał i pokaże jakiejś grupie osób co im się zgodnie z prawem należy, jeżeli nie z własnej winy kupią rupiecia zamiast samochodu, to będę uważał że spełnił swoje zadanie.
A wszystkim, którzy tak gorąco zachęcali mnie do podkulenia ogona,pogodzenia się z awarią i nie zawracania głowy Panu Autoryzowanemu Dealerowi jakimiś reklamacjami, polecam http://pieniadze.gazeta.pl/Kupujemy/1,124630,14142169,_95_proc__z_nas_to_oszusci___Przerazajaca_spowiedz.html
Dodam tylko że pasja i zaangażowanie w przedstawianych przez nich argumentach przeciwko takim reklamacjom, są trudne do zrozumienia jeśli przyjąć, że są tak jak ja zwykłymi konsumentami nie mającymi nic wspólnego z lobby handlarzy używanych samochodów czy szerzej ujmując, sektorem usługowym w branży motoryzacyjnej.
Pozdrawiam.
ok OBEJRZĘ sobie poprawna użycie tego słowa
Jeszcze taka moja uwaga i prosto logiczne podejście:
kupujemy uzywke z przebiegiem 100 kkm w pełni sprawna ale juz po gwaRANCJI. Dlaczego kupujemy takie auta o nie nowy egzemplarz? Po to aby było taniej i to znacznie zwłaszcza przy autach drogich wyjściowo. Prawde powiedziawszy za sume którą zapłaciliśmy za takie auta moglibyśmy kupić nowe auto klasy kompakt z kilkuletnia gwarancja. Ale mamy wieksze aspiracje i zamiast 100 chcemy mieć kilkaset kucyków i zamiast napisu kiia - gwiazde czy smigiełko na masce.
Wspomniana a kiiE moglibyśmy trzymać cały czas na odcinace i silnik na gwarancji wymieniać co tydzień - a w końcu zarządzać zwrotu zapłaconej kasy. Zresztą podobnie moglibyśmy zrobic jak kupilibyśmy tą gwiazde, śmiegiełko czy cztery kółka na masce, nowe w salonie. Jednak zdecydowaliśmy sie na auta używane po gwarancji. Owszem sprzedawca odpowiada za wady ukryte ale za trzymanie auta np na odcince przez godzine juz nie - dlaczego - bo nie zapłacimy za to. Ile - dokładnie tyle ile wynosi różnica miedzy tym autem które kupiliśmy używane a dokładnie takim samym nowiutkim z salonu.
Nie jestem handlarzem samochodów - na codzień sprzedaję batoniki i napoje ale co jakis czas wymieniam auta i mam ich kilka, zwykle wymieniam je wtedy kiedy wzrasta prawdopodobieństwo awarii czyli po kilku latach i kilkudziesięciu/kilkuset tys km użytkowania i nie zgodzę się brać odpowiedzialność za te auta.
Ps. To nie dotyczy M3 którą mam i która jest w znacznie lepszym stanie niz wtedy kiedy ja kupiłem - no ale nie zamierzam jej sprzedawać, ale gdyby sprzedawał chciałbym więcej kasy niż za nią dałem, ale to nie byłaby i tak suma która to auto kosztowała kiedy było nowe...
kupujemy uzywke z przebiegiem 100 kkm w pełni sprawna ale juz po gwaRANCJI. Dlaczego kupujemy takie auta o nie nowy egzemplarz? Po to aby było taniej i to znacznie zwłaszcza przy autach drogich wyjściowo. Prawde powiedziawszy za sume którą zapłaciliśmy za takie auta moglibyśmy kupić nowe auto klasy kompakt z kilkuletnia gwarancja. Ale mamy wieksze aspiracje i zamiast 100 chcemy mieć kilkaset kucyków i zamiast napisu kiia - gwiazde czy smigiełko na masce.
Wspomniana a kiiE moglibyśmy trzymać cały czas na odcinace i silnik na gwarancji wymieniać co tydzień - a w końcu zarządzać zwrotu zapłaconej kasy.
Miałem chwilowo nie zabierać głosu, ale widząc tak głupie posty nie mogę się powstrzymać. Spróbujmy zatem podsumować podpowiedzi na moje pytanie: "jak zarżnąć silnik...."
1/ złośliwy sąsiad sypiący ukradkiem cukier do silnika
2/ lichy olej typu Selektol Special (czy ktoś jeszcze pamięta że taki był?), tak jakby ktoś kupując samochód za sporą kwotę, potrzebował oszczędzać kilkaset złotych na dobry olej
3/ ponieważ S6 C6 jest często kupowane przez bezrobotnych. to z braku konkretnego zajęcia, trzymanie gazu w podłodze przez 1 godzinę aż do odcinki, a to po to, aby później bujać się po sądach.
(nawiasem mówiąc w S6 "odcinka" jest przy 4tys. więc nie wiem czy przez tą godzinę powinno się coś stać).
Obawiam się że przy takich "argumentach" pozwanego, Sąd natychmiast zarządzi jego badanie przez lekarza i to przez określonego specjalistę
Żeby natomiast nie było, że autor tematu to jakiś motoryzacyjny tuman bo nie potrafi wymyślić jak rozwalić silnik - podaję przepis:
a/ wykręcamy świece w 2 cylindrach
b/ do otworów wsypujemy kilka okruchów tłoka i korbowodu z takiego samego silnika
c/ po wkręceniu świec, gazujemy aż do odcinki i rozwalenia silnika
d/ składamy reklamację, którą sprzedający uwzględnia, naprawiając lub wymieniając nam silnik na podobny wiekiem i przebiegiem.
Chwileczkę coś się nie zgadza? Ależ oczywiście. Przecież to wszystko nie trzyma się kupy!
Pozdrawiam
Ja kupiłem S6 - a nie jest to mój pierwszy model tej serii- ogólnie mówiąc z miłości, a nie z wyrachowania. Dlatego porównywanie go z kompaktem , skądinąd niezłym, jest pozbawione sensu.
Zastanawiam się skąd taka nagonka. Sami specjaliści od prawa konsumentów.
Skoro temat został przeanalizowany przez prawnika i autor zamierza udać się do sądu to widocznie są jakieś uwarunkowania wskazujące na to że kupujący ma szansę dostać odszkodowanie/rekompensatę etc od sprzedawcy.
Wszyscy (a może nie) widzą jak się zachowują właściciele komisów i wszelkiego rodzaju handlarzyki Mirki więc skąd nagle to oburzenie. Właściciel domaga się swoich praw i tyle. Czy jego argumenty zostaną pozytywnie rozpatrzone przez sąd to już druga sprawa.
Zamiast cieszyć się że ktoś informuje jak się zachować w takiej sytuacji (za co prawnikom płaci się spory hajs) to nagonka na niego.
90% społeczeństwa nie ma pojęcia o prawach jakie chronią kupującego (szczególnie jeśli chodzi o firmy które specjalizują się w handlu samochodami). Handlarzyki właśnie na to liczą i na tym robią fortunę bo nikt nie walczy o swoje prawa.
Tak czytam ten temat i zaskakuje mnie jedna rzecz. Jakim cudem Audi nie zrobiło akcji serwisowej żeby naprawić wadliwą serię silników? Nie byłoby to tanie ale strata reputacji dla marki będzie jeszcze droższa. Jeżeli chodzi o delera to nie ma złudzeń. Sam kupiłem kiedyś volvo u Karlika w Poznaniu. Bez gwarancji i tylko pośredniczył ale jego ASO zrobił przegląd i wydał opinię, że auto igła. Natomiast po miesiącu zwykłej jazdy padło turbo i uszczelka pod głowicą, że o przegubach i innych drobiazgach nie wspomnę.
Czy handlarz Mirek konstruował silnik V10 Audi, czy też 2.0 TDI, że ma odpowiadać za jego wady konstrukcyjne? Wychodzi, że najlepiej kupić od handlarza Mirka E36 M3 z przelotem 400tkm i smażyć laka, aż wypadnie korba. Po tym udajemy się do sądu, Mirek wstawia nam nowy silnik z ASO. W Wiedniu, czy też w np. Monachium ludzie są normalni, jeśli auto miało pomalowany błotnik, czy klapę, to mają to gdzieś- nikt nie lata z miernikami i nie uważa, że to jest auto powypadkowe. Cały temat jest bez sensu- przedstawicielstwo Audi może, mając na uwadze dobro klienta, naprawić ten silnik, lub ponieść częśc kosztów części. Nie musi tego robić- producent udzielił na auto gwarancję, która się skończyła. Gdyby np. dealer sprzedał auto wiedząc, że np. w silniku jest pęknięty tłok, lub przytarta panewka z żyletką, to by była inna dyskusja. W DE owszem, ASO udziela gwarancji na używane auta, ale klient płaci za taki pojazd dużo więcej, niż Izri, lub Sasha by od niego chcieli. Poza tym dotyczy to tylko młodych samochdów, kupionych i serwisowanych u nich przez ich klientów.
Historia tego konkretnego pojazdu też jest jedna wielką X.
Ile pojazd miał właścicieli wcześniej?
No i skoro taki koneser i posiadacz wielu audi S, to nie miał wiedzy, że pakuje się w "ryzykowny" silnik?
Swoją drogą naprawdę tak bardzo popularne są te padające V10?
To teraz żeby każdy zanim kupi miał tą świadomość - V10 w BMW (S85) ma wujowo małe panewki korb - i padają - i owszem >100kkm nalotu to loteryjka.
V8 (S65) te same panewki - te same problemy. I producent doskonale to wie, i dopiero w 2012 zmienił ich technologię wykonania i skład. Ależ oni okropni są, te producenty.
Więc panownie jak Wam się jakieś M3/M5 zamarzy to może handlarz ukryć tą wiedzę!
Czy wiecie, że w każdej jadłodajni, jeżeli nie zjecie więcej niż 30% porcji dania można reklamować kotleta że Wam nie smakuje ? Analogicznie wygląda całe to zamieszanie z Audi. W mojej opinii.
Jeżeli właściciel omawianego w wątku wiedział że taka przypadłość silnika Audi jest, dlaczego prewencyjnie panewek nie wymienił ? Kupując wydumkę na dwa serca (nieważne czy Audi, Sraudi, czy Wartburga) chyba trzeba brać pod uwagę wszelkie okoliczności ? Ciekawe czy gdyby to była Impreza ze sławnym motorem, też byłaby taka wrzawa ?
Tak serio to w tym całym problemie chyba istotniejsze jest to, że podczas opisanego manewru wyprzedzania, na co chyba nikt nie zwrócił uwagę, właściciel się nie zabił wpadając do rowu po przeciwnej stronie drogi, nie zrobił sobie czy też komuś innemu krzywdy. A dąsać się dla wyższych celów, oczywiście można, ale czy w tym przypadku jest to uzasadnione ?
Ponieważ jak widać niektórym "konsumentom" na tym forum bardzo zależy na stworzeniu wrażenia, powtórzę się, że obecnie wszystkie produkty są jednorazowe, że to normalne że wszystko się psuje, że to konsument jest sobie sam winien bo po co kupował rzecz,która się zepsuła, że trzeba się z takim dziadostwem pogodzić a nie nękać nieszczęśliwych przedsiębiorców reklamacjami i ciągać ich po sądach, napiszę jeszcze raz:
Jeśli coś kupiłeś jako konsument od przedsiębiorcy (prowadzącego działalność gospodarczą) np. część samochodową , samochód, usługę naprawy samochodu, która została spieprzona, i jesteś pewien że awaria wynikła NIE Z TWOJEJ WINY, pomimo że rzecz była używana , w ciągu pierwszych 6 miesięcy jesteś pod szczególną ochroną a przez następne 18 pod ochroną.
Jeżeli ktoś kupił bubla w sprzedaży wysyłkowej np na Allegro, przepisy są dla kupującego jeszcze bardziej korzystne. Opłata sądowa to 5% wartości przedmiotu sporu. przy niedużych kwotach nie potrzeba żadnych adwokatów, a sądy często rozpatrują takie proste sprawy bez udziału stron. Drobni przedsiębiorcy często robią w gacie na wieść o determinacji klienta i możliwej sprawie sądowej. Dochodzi wtedy do polubownego załatwienia reklamacji. Trzeba tylko odpowiednio zgłosić reklamację (zwrotne poświadczenie odbioru) i zachować terminy. Ba, niektórzy przedsiębiorcy nawet nie wiedzą o tym, że jeśli oleją sprawę i nie odpowiedzą na zgłoszoną reklamację w ciągu 14 dni, to w świetle prawa tak jakby uznali ją za zasadną. Wtedy jeśli nie wykonają naprawy albo wymiany sprawa sądowa jest tylko zwykłą formalnością. Zresztą w dobie internetu, wszystkiego co tu napisałem, można się dowiedzieć na stronach organizacji konsumenckich.
Pozdrawiam
Krótkie streszczenie tematu:
Za kilka, kilkanaście lat producenci aut opanują do perfekcji postarzanie części efektem czego każde nowe auto po 100tys km bedzie się psuło tak, że naprawa będzie nieopłacalna. Po jakimś czasie z powodu starości znikną auta używane mechanicznie mniej awaryjne. W przyszłości konsument będzie musiał kupować nowe auto co pięć lat ze świadomością, że starego już nie sprzeda a jak się komuś to nie podoba to niech chodzi piechotą. W ten sposób branża motoryzacyjna dołączyła do spisku żarówkowego żeby mnożyć swoje zyski i wydymać klientów. Większość forumowiczów rozumie, że taki jest świat dlatego nie wierzy, że autor tematu dostanie nowy silnik od producenta/delera audi pomimo ochrony praw konsumenta. Poszkodowany w to nie wierzy i walczy. Trzymam kciuki i kibicuję.
Panowie po co ta nagonka ....autor watku ma głowe na karku bo:
1.większość aut traci ok 50% wartości po 3-4 latach ..więc za połowe kwoty wyjściowej można kupić samochód nie zniszczony ,serwisowany itd
2.jako konsument nie musi być zaraz inżynierem ,ani forumowym funboyem czy koniobijcą ,który zna know how każdego auta (fakt,że o aucie które kupuje jakąś wiedze mieć powinien)
3.Moja firma była w podobnej sytuacji i jeszcze przed oddaniem sprawy do sądu wywiesiliśmy białą flage tj ..mecenas powiedział ,że niestety ale nie widzi szans na wygranie sprawy...więc naprawiliśmy klientowi pojazd .
4. nie słyszałem o fuck-upach tych silników ...i autor pewnie też nie do czasu jebnięcia silnika i zalogowaniu się na forach "zagramanicznych"
Tak na marginesie .....to widziałem paneweczki silników w8 i w12 jakie są cienki ...i widziałem co się dzieje z tymi silnikami ....nie sądziłem ,że dotknie to też v10( te z rs6 też ???)....widze ,że lepszą opcją jest v8
w klimacie tego forum, czy da sie łatwo zeswapowac silnik z RS6 do tego S6 ?
uzywke wolnossącą mozna kupic za 14 kPLN, a pewnie mozna ostro ponegcjowac, pytanie czy warto unieruchomic auto na rok (albo i dłuzej) i walczyc w sądzie ?
http://allegro.pl/kompletny-silnik-audi-s8-v10-przebieg-55tys-i3388630102.html
właściciel inzynierem zapewne nie jest skoro korbowód złozył główkami do siebie co pokazuje ze te korby pękły dokładnie w tym samym miejscu ze mu sie to ładnie złozyło ...
o fuckupach V10 nie jest tak głosno jak np głowice w PD 16V wiec nie ma sie co dziwic
moze lepiej było własnie dobrego mecenasa wysłać do sprzedwacy i dogadac sie jakos na miejscu na udział tego ASO w kosztach naprawy ?
Proszę powstrzymać się od utyskiwania na spiski producentów, etc.
Sami wpędziliśmy się w szaleństwo FMCG, łykając doktrynę ,,kupuj nowsze, kupuj modniejsze, kupuj lepsze(?)'' i pożądając co raz to nowych towarów w okresach sporo krótszych niż kiedyś. Producenci dostosowali się do tego trendu, by nie wypaść z rynku, a przy okazji trochę zarobić na zwiększonej rotacji. Jako że czas życia skrócił, z jednej strony nie ma sensu projektować urządzeń zdolnych wytrzymać wielokrotnie więcej, a z drugiej strony rosnące koszty opracowywania nowości powodują, że gdzieś trzeba zaoszczędzić i w tym momencie inżynier projektujący element ze znacznym, nieuzasadnionym, naddatkiem po prostu marnuje pieniądze swojego pracodawcy (bajki o projektowaniu przez inżynierów i księgowych też proszę zachować, bo to są tylko bajki produkowane przez kogoś, kto nigdy w życiu nie polizał choć trochę procesu projektowania czy tematyki produkcji masowej).
Z drugiej strony po to mamy prawa konsumenckie, aby w przypadkach rażących (niewątpliwie totalna demolka eksploatowanego normalnie, kilkuletniego silnika w aucie wciąż użytkowym jest przypadkiem rażącym) móc się bronić. Nikt przecie nie broni komisowi/dealerowi wystąpić z regresem do producenta, co przy większej takiej skali spowoduje, że koszty zaspokojenia roszczeń będą większe od kosztu recallu, a jednocześnie będzie to jasny sygnał, że przesada w optymalizacji przynosi więcej strat niż zysków.
Skupmy się zatem na możliwości wyegzekwowania przysługujących konsumentowi praw, a puste dywagacje zostawmy na forum Skrzywdzony Komisant.
r.
Przy ilu awariach można mówić o tym, że silniki sypią się jak złe ? Kilka przypadków, o których ktoś słyszał, gdzieś tam w Polsce, czy kilkanaście kolejnych w Niemczech?
Między 2005 a 2010 rokiem włącznie sprzedano około 1 250 tys Audi A6 wg. raportów rocznych Audi. Ile z tego było sprzedanych Audi S6 ? Biorąc pod uwagę statystyki z mobile albo autoscout stosunek używanych S6 do A6 w tych latach to 2.25% lub 1.50%. 1.5% daje 18 tys Audi S6 sprzedanych w tych latach.
Jaki procent awarii uznajemy, za sypią się jak złe ? 100 przypadków w przypadku 18 tys aut daje 0.05%.
Co do meritum sprawy to biorąc pod uwagę, że auto tematu kupił auto w ramach programu "Audi Select Plus", zapłacił pewnie 'grubo' powyżej średnich cen, na allegro to może chyba wymagać egzemplarza, który mu chwilę posłuży. Zwłaszcza jak się czyta takie deklaracje:
ten silnik był równiez chyba w S8
a tu troszke o nieszczesnych klapkach z dolotu
http://sportaudi.pl/viewtopic.php?t=1860&postdays=0&postorder=asc&start=0
choc jak napisane było w pierwszym poscie awaria nie była spowodowana urwaną klapką z dolotu tylko olejem i uzyciem kick downu
W przypadku autora tego tematu program "Audi Select Plus" nabiera nowego znaczenia.
Celem rozwiania pewnych wątpliwości, pozwolę sobie wkleić fragment z uzasadnienia jednego z wyroków Sądu Najwyższego:
więc kultura prawna w kraju jest, tylko zbyt wielu kretaczy i oszustów nad Wisła. Sam wątek pokazuje też wiele o niektorych użytkownikach, którzy nadrabiaja chamstwem brak rzeczowych argumentów.
Dobrze napisałeś MadeInPoland
dzięki, ale konkretną robotę to wykonał maaaad
Panowie, troche nie o V10,ale o wadach "ukrytych" aut uzywanych ogolnie.
Zalozmy,ze kupuje samochod od komisu,dealera , ktory byl sprawny technicznie (badanie kontrolne na stacji). Po jakims czasie (2 tygodnie,2 miesiace) wychodzi usterka typu cieknaca klimatyzacja, wycieki oleju (wczesniej niezauwazone) lub inne usterki, ktore ewidentnie nie moglby powstac w tak krotkim okresie uzytkownia. Sprzedawca o tym mogl nie wiedziec (albo zatail wiedze), kupujacy sie nie zorientowal. W tym wypadku sprzedawca ponosi wine zaistnialej sytuacji? Z przytoczonych wyrokow sadu wywnioskowalem, ze odpowiedzialnosc ponosi sprzedajacy.
George540 - masz rozumiem do tego auta książkę serwisową....jakie były interwały (przynajmniej na papierze) pomiędzy wymianami oleju silnika?
Podam przykład. Z kilkunastu samochodów, które miałem i kilkudziesięciu, którymi jeździłem był prawie zawsze problem z wyciekami, to olej silnik, to skrzynia, to wspomaganie (citroen jest w tym chyba mistrzem, zawsze coś cieknie). Wystarczy spojrzeć na parking i ilość plam pod supermarketem i wiadomo o co mi chodzi.
Mam teraz trzy samochody, audi S4 B5 oczywiście leje, citroen leje, a ls430 ani kropli nigdzie. Normalnie nienaturalnie się czuję z tym lsem, że nie muszę niczego dolewać. Więc da się.
Motocykle wszystkie które miałem i mam, żaden nie miał wycieków.
P.S. Maszyny parowe ludzie potrafili uszczelnić, maszyny przedowojenne. Jakby miał wygrać Renault rajd Paryż Wiedeń z wyciekami oleju?
Mamy sto lat do przodu a jak ostatnio zobaczyłem od spodu komorę silnikową mojego S4 to mnie trafił szlag.
Może by tak ci co piszą o niesprawiedliwości tych przepisów pierw je przeczytali a potem z nimi polemizowali? Bo odnoszę wrażenie że im bardziej oburzony tym mniej o nich wie.
sytuacja jest klarowna. Jest nowy produkt, jest 2 lata gwarancji i śmietnik. Jeżeli ktoś chce po gwarancji sprzedać i na nim zarobić to ponosi za ewentualne problemy odpowiedzialność. Gdyby nie handlował tym to klient kupiłby nowy lub żaden i nie mógł czuć się pokrzywdzony, a jeżeli już to przez los, że brakło mu kasy na nowe. Co jest tutaj trudne do zrozumienia?
Prawo wręcz cudowne, eliminujące z rynku wadliwe produkty. Gdyby je faktycznie zacząć uczciwie stosować to zaczniemy jeździć wszyscy toyotami i lexami i zaoszczędzimy sporo kasy.
Made in Poland
BTW Jedno z aut które na gwałt sprzedawałem po kilku latach to Toyota użytkowana od nowości z niewielkim przebiegiem.
O to własnie chodzi - takie prawo nie eliminuje wadliwego produktu z rynku - ponieważ opłaca się go kupić - niczym nie ryzykujemy.
Made in Poland - czy ktoś poinformował Cie przy zakupie Citroena że cieknie lub psuje się skrzynia? To samo dotyczy S4 czy innych aut które użytkowałeś - naiwniak z ciebie jeśli nie minęło 2 lata i kupiłeś auta np z komisu to od razu zwróć się do sprzedającego o usunięcie wspomnianych przez Ciebie usterek... Jeszcze większy naiwniak, jak kupiłeś od osoby prywatnej - w takim przypadku musisz niestety płacić za naprawę sam...
Ale chyba znalazłem rozwiązanie mojego problemu czyli sprzedaży kilkuletnich używanych przeze mnie aut - do faktury dołączę oświadczenie, że w aucie może się zepsuć każdy element w każdej chwili, mogą pojawić się wycieki i wszystko inne - Dostane jakąś nagrodę za ten pomysł? - chyba jeszcze nikt na niego nie wpadł?..
Ale sprzedawcy nie będzie się opłacało go sprzedawać, bo mina. Więc po pewnym czasie wszyscy będa wiedzieć, że spadek wartości po 2 latach jest kolosalny i nikt nie kupi nowego. Może wtedy producenci postawią na jakość?
Nie, nie, tak byłoby przy założeniu, że kupujący kierują się rozumem, ale przecież wiemy, że zwycięży lans.
Citroeny kupowałem za czapkę gruszek, może dlatego nie było mi żal. Może dlatego mi żal S4 bo dałem za niego więcej niż za kilka citroenów, a leje z niego jak z wszystkich razem wziętych.
Pomysł wzorowy, ale ciekawe kto kupi ten samochód?
Zacznij sprzedawać samochody jako eksponaty, i tak przecież liczy się lans dla nabywcy przed sąsiadem.
Napisz, że był to pojazd samochodowy, a Ty eksponujesz go jako archiwalne dzieło sztuki i sprzedajesz na wystawę.
Do tego samochód opuści Twój teren na lawecie lub autolawecie, zeby nie było, że został nabyty jako samochód do jazdy po ulicach.
Wojtek ochrona kupującego to bardzo ważna zasada z punktu widzenia Państwa Prawa a chyba wszyscy chcemy w takim żyć. Wyłączmy z toku rozumowania skrajnie głupie przypadki o jakich tu mowa; celowe upalanie samochodu żeby coś padło, olewanie serwisu etc. i spróbujcie dokonać celowościowej wykładni przepisów przytaczanych przez maaaad'a. Dochodzimy (a przynajmniej powinniśmy) do wniosku, że taka ustawa i takie zapisy chronią nieświadomego kupującego na nieuczciwe praktyki sprzedawcy. Zamiarem ustawodawcy nie było umożliwienie kupującemu niszczenia auta na koszt sprzedawcy. Ile osób mając wiedzę, że celowo niszcząc auto mogą je potem naprawić na koszt sprzedającego zrobi to ? A ile sprzedających celowo ukrywałoby wady produktów gdyby takiej ochrony kupującego nie było ? Ustawodawca tworząc przepis musiał założyć, że bardziej prawdopodobne jest racjonalne zachowanie kupującego niż uczciwe działanie sprzedawcy (tzn. bardziej prawdopodobne, że kupujący nie będzie celowo niszczyć produktu żeby naprawić go na koszt sprzedającego, niż, że sprzedający będzie o wszystkich wadach otwarcie informował kupującego) i chyba każdy z takim uzasadnieniem stworzenia owej ustawy o szczególnych warunkach sprzedaży konsumenckiej się zgodzi. Warto też pamiętać, że ta ustawa ma zdecydowanie szersze zastosowanie aniżeli tylko do handlu samochodami. Co jeszcze bardziej uzasadnia jej istnienie i funkcjonowanie w życiu.
Dodać warto byłoby, szczególnie dla nas tutaj znany fakt, że fabrycznie zbudowany dobry silnik ma spory zapas wytrzymałości i choćby do niego wagon pełen węgla podpiąć to nic mu nie będzie, więc dla mnie, który używa stosunkowo bezawaryjnie w rajdówce silnika ponad 100KM/L bez żadnego szczególnego traktowania nie istnieje opcja zakatowania silnika operowaniem po prostu prawą nogą. Silnik po to ma smarowanie i chłodzenie aby to wytrzymać. Jak nie wytrzyma to znaczy, że został źle zaprojektowany.
a mogę tylko dodać za kolegą z wydziału, że Ustawa o Szczeólnych warunkach sprzedaży konsumenckiej byłą wprowadzona na mocy implementacji dyrektywy 93/13, która miala wdrożyć mechanizmy ochrony kupującego w UE.
A nomen omen ta dyrektywa i ustawodawstwo nakierowane na ochronę kupującego wzięła się właśnie z problemów na rynku...samochodów uzywanych opisanych w pracy The Market for Lemons: Quality Uncertainty and the Market Mechanism...(Lemon=wrak) a jej autor za wkład do nauki ekonomii dostał za nią...Nagrodę Nobla
http://en.wikipedia.org/wiki/The_Market_for_Lemons
PS swoją drogą argumentów w tej dyskusji na niezła pracę naukowa z ekonomii ))
Czy sprzedaż w pełni sprawnego auta lub innej rzeczy jest nieuczciwa praktyka sprzedawcy? Czy to że jakaś awaria pojawia się w starym aucie dość regularnie w rożnych egzemplarzach jest nieuczciwa praktyka sprzedawcy?
W tym przypadku nie chodzi o celowe niszczeni bo to przypadek, mam nadzieję marginalny;ny tylko o odpowiedzialność sprzedawcy NIE BĘDĄCA NIEUCZCIWA PRAKTYKĄ ani jakakolwiek próba oszustwa kupującego.
Za takie awarie powinien odpowiadać producent, ewentualnie jak juz wypuścił taki bubel i pierwszego właściciela to nie interesuje bo ma gwarancje to rynek powinien zweryfikować cene używki tak aby to uwzględnić - czyli od pierwszego właściciela nikt nie chciałby kuić takiego auta bo ryzyko bardzo drogiej awaria jest bardzo duże i jak pałamy miłośćią do takiego modelu to podwijamy rękawy i pracujemy na niego w wersji nowej z gwarancję uwzględniając to że go sprzedamy za czapkę gruszek lub wcale.
Na drugi raz zastanowimy się czy kupić auta które za kilka lat straci prawie całą wartość - producent weźmie to do siebie tracąc klientów i wyprodukuje trwalszy produkt.
A w przypadku kiedy będziemy chronieni prawem przed awarią starego, wyeksploatowanego pojazdu to kupimy go za większą cene - producent nie poprawi jakości bo za ten produkt nie będzie odpowiadał więcej niz okres gwarancji, bo to nie jest w jego interesie, a koszt przerzucone zostaną na kolejnego właściciela lub sprzedawcę, który nie ma żadnego wpływu na awaryjność danego produktu.
Nie czytałem ustaw w tym zakresie ale czy to co zacytował Maad odnosi sie do starego, wyeksploatowanego produktu, nie dotyczy przypadkiem nowego towaru?
scorpio ciekawe. ww#296 ten mechanizm eliminacji z rynku nie zadziała bo: 1. ludzie nie są rozumni w większości, szczególnie nie kierują się rozumem przy zakupie i kupują te miny windując ich ceny w myśl prawa podaż/popyt.
2. nie znaja sie na motoryzacji
ustawodawca jest rozumny, dbający o swoje owieczki i daje im mechanizm usuwania tych pojazdów z rynku bądź obniżenia ceny do wartości gruszek na wierzbie. Wykorzystuje przy tym rozum i doświadczenie profesjonalistów, czyli sprzedawców. Jak wiesz, że się audi sypie, jak wiesz, że leje z silnika na wszystkie możliwe sposoby to nim nie handlujesz.
Normalnie jakie to prawo w Polsce jest dobroduszne.
Maciek - Abstrahuje o samej sytuacji z AUDi i jakością samochodów - problemy dotyczą wielu modeli - np 2.0 TDI, Silniki renault ze szczególnym uwzględnieniem 2,2 DCI, silniki FORDA 2.0, skrzynie biegów w corollach i inne przypadki. Też uważam że takie sytuacje nie powinny mieć miejsca ale karanie za nie drugich właścicieli czyli np mnie nie poprawi sytuacji.
Made in Poland - ten mechanizm rynkowy nie dość że zadziała to juz dawno działa - działa od czasu kiedy ustawodawca nie wtrąca sie w niego i nie próbuje go regulować - komunizm juz mieliśmy jak dla mnie wystarczy - chociaż nie wszystko było złe... Przykłady?
Popatrz na ceny aut z grupy VW z silnikami 2.0 TDi i 1,9 TDI, popatrz na ceny samochodów np renault z silnikiem 1,5, 1,9 a szczególnie 2,2 DCI - ten temat przećwiczyłem osobiście - wiesz że można kupic ESPACA z tym silnikiem z 2008 roku za 8.000? jeżdżącego!) porównaj cenę np z Sharanem, Alhambrą czy innym tej klasy autem z tych lat - osobiście pomimo kilkukrotnie(sic) niższej ceny nie kupiłem tego ESPACA, popatrz na kwestie np Laguny II "królowej lawet", porównaj to z konkurencyjnymi modelami, różnica też czasami wielokrotna, spróbuj sprzedać 2, 5 TDI VW gdzie 1,9 tdi w takim samym aucie kosztuje o wiele więcej, audi B7 z początków produkcji z silnikiem 2.0 TDi jest tańsze niż B6 z silnikiem 1.9 TDI - Przykłady można mnożyć i zwykle producent po kilku latach poprawił usterkę, chyba nawet 2.0 TDI już jest wolne od wad.
Maciek1234 - też uważam że nie ma dramatu z obecnym i autami - ale zmieniła się technologia napraw - teraz wymienia sie całe podzespoły - kiedy wystarczyło je zregenerować - naprawić - oczywiście w dzisiejszych czasach takie wymiany całych podzespołów pomimo że tańsze niz kilkanaście lat temu to jednak w porównaniu do wartości pojazdu i tak wysokie w pewnym momencie nieopłacalne.
Co do samej jakości - miałem Toyote - tłumik końcowy - nierdzewka - po ~ 5 latach autom salonowe, bezwypadkowe urwała się rura od tego9 tłumika - rura była ze zwykłej stali - a tłumik z nierdzewki - co sie okazało - nie dało sie naprawić rury bo już wszystko było zardzewiałe - trzeba było wymienić cały tłumik - który z nierdzewki miał tylko cieniutka blaszkę na zewnatrz a był cały przerdzewiały w środku.
Miałem trzy BMw E36 - w kazdym cały układ wydechowy był w pełni sprawy, korozja powierzchowna - po kilkunastu latach!!! i kilkuset tys km przebiegu, podobnie inne elementy, centralne zamki, elementy elektryczne typu szyby itp - w tych BM-kach praktycznie działały bezawaryjnie po kilkunasty latach a w Toyocie? - sypały się takie drobiazgi na potęgę - auto wykonane w sposób modułowy - na siłownik centralnego zintegrowany z całym zamkiem - koszty - naprawdę zabójcze np w przypadku centralnego wymiana zepsutego siłownika w drzwiach kosztowała więcej niz założenie całego centralnego z części after market. Jeszcze z tą TOYOTą ciekawostka - wycieraczka tylna plastykowe ramię musiało sie złamać np na myjni automatycznej - koszt 360 zł - pasuje praktycznie Plug &Palay z jakiegoś Daewoo całe metalowe, niezniszczalne, za 14 zł!!!
Jeszcze co do tematu tego wątku
jesli ktoś przymierza sie do kupna np NISSANA GTR - kupno nowego to idiotyzm - wystarczy go parę razy porządnie przegonić - i juz jesteśmy wzywani do serwisu na serwis za kilka Kzł - niestety seryjne skrzynia też nie wytrzyma długo ostrej jazdy - jesli ktoś ma na tyle zacięcia że pomimo tych ciągłych serwisów jeszcze tak jeździ - przypomnę że po "pałowaniu" auto samo wzywa nas na serwis ma własny GPS i loguje prace pojazdu i na tej podstawie wysyła na dodatkowe serwisy.
Rozwiązaniem jest kupno auta po gwarancji gdzie nie obowiązują nas obostrzenia gwarancyjne i możemy usterki naprawić na koszt sprzedawcy...
Nikt tu przeciez nie napisal ze sprzedawca z automatu odpowiada za awarie. Tzn ide do sadu i od razu dostaje komornika ktory egzekwuje nalezna mi sume.
Te przepisy mowia ze kupujacy moze domagac sie od sprzedajacego rekompensaty. Jaki bedzie final zadecyduje sad wczesniej jednak zapozna sie z wyjasnieniami obu stron poprosi o opinie bieglych itp. Dopiero na tej podstawie wyda wyrok.
Gdyby nie bylo takiego prawa sad oddalilby pozew poszkodowanego w pierwszych 5 minutach pierwszej rozprawy uzasadniajac ze pozew jest bezpodstawny bo ...
Tak więc te przepisy prowadzą do tego że dojdzie do dochodzenia kto jest odpowiedzialny a nie jaki bedzie wyrok.
Niewinny sprzedawca? A kupujący może być winny? Sprzedawca ma czas na to, żeby się zapoznać z pojazdem, odkryć jego wady i usterki. Kupujący - nie. Stąd taka a nie inna ochrona kupującego przewidziana w przepisach. I nie jest tak, że ktoś odkrywa powoli amerykę, bo przepisy te obowiązują od długiego czasu (mam na myśli rękojmię).
To jest właśnie Polska...burzymy się jak ktoś sprzedaje 5o letni złom z cofniętym licznikiem ale jak kupujący wykorzystuje prawo aby wydębić(w moim odczuciu) kasę od niewinnego sprzedawcy to już jest cacy...
cwaniactwo w obie strony jest cwaniactwem. Ale my mamy tendencje do robienia z patologii normy społecznej.
Coś w tym jest, ale prawda jest taka, że jak chce się zarabiać, to ponosi się większe ryzyko. Ile z tych 100 k zł ASO miało zysku, zapewne niemało, równowaga musi być. Pchną 10 takich audi z dużym zyskiem, z czego jeden wróci w szczątkach, a i tak wyjdą na swoje.
Wombat, Kmink, oczywiście przesadzacie i przejaskrawiacie ten jeden aspekt tematu. Czy "wydębieniem" jest dochodzenie swoich praw? Postawcie się w miejscu kupującego. Jeśli śpicie na dukatach to możecie sobie pozwolić na olanie tematu i zakup/wymianę silnika, który wcześniej ktoś zakatował. Ale są ludzie, którzy ciułają na samochód, ciułają, a później się okazuje, że ktoś im wlepił złom. To właśnie w takich przypadkach służyć ma ochrona. To sprzedający wie, czy terminowo zmieniał olej, czy pałował silnik na zimmym - kupujący nie wie, bo i skąd ma wiedzieć? Od sprzedającego?
Podkreślam jeszcze raz - każda sprawa powinna być traktowana indywidualnie. W każdej sprawie trzeba zbadać, czy wada jest wynikiem naturalnego, normalnego zużycia rzeczy, czy tez nie. Bo inaczej będzie zużyty samochód upalany na torze, a inaczej - rodzinny dupowóz. Jeśli za 50 tys. km zdechnie podzespół, który miał prawo zdechnąć (co biegły rzeczoznawca w dziedzinie motoryzacji z łatwością ustali), bo się zużył, to nic kupujący nie ugra.
Wombat, co do certyfikatów - nic zaraz nie będzie, bo przepisy o rękojmi obowiązują od xx lat i jakoś nie spotkałem się z żądaniem certyfikatów albo innych tego typu bzdetów. A wiesz czemu? Bo sprzedający ma to w nosie - wie, że jak nie ten kupi, to kupi następny. Częściej spotykamy się umownym wyłączaniem rękojmi (co dopuszczają przepisy), czyli pozbawienie jakiejkolwiek ochrony kupującego. Owszem, spotyka się czasami przy sprzedaży od autoryzowanego dealera jakieś gówno warte świstki, że auto jest z programu premium czy też q, ale świstki te służą jedynie wydębieniu większej kasy za pojazd.
Takie są przepisy, czy nam się to podoba, czy nie.
witam.Kupilem w Niemczech w salonie Audi ,Audi A8 z końca 2010 roku na gwarancj do 2015 z przebiegiem 35 tys.Po pól roku padł sterownik MMI.W Polsce w dwóch ASO powiedziano mi ze sterownik nie jest oryginalny i trzeba wymienić trzy sztuki po 17 tys każdy aby system dzialal sprawnie.Auto stało miesiąc w ASO na Slasku .Po odmowie pisemnej Audi Polska pojechałem do Niemiec gdzie wymienili jeden sterownik na gwarancji w jednym dniu.Sprawa trafiła do sadu i nie ma szans abym nie wygrał odszkodowania.Jak sie chce brać za przegląd z wymiana oleju po 3tys i sprzedawać samochody po 600 tys z niebotyczna marżą to trzeba odłożyć kasę na szkolenie personelu i na ewentualne wtopy nie do przewidzenia.
oczywiście.
tylko jest 2,5 roczne audi kupione (nawet nie nowe) w audi za góre kapusty i to w zasadzie poniżej "granicznych-magicznych" 100 tyś km lub 3 lat. Za góre sałaty..itd gdzie jeszcze jesteś zobligowany biegac do aso na przeglądu aby warunków gwarancji dotrzymać
I jest 8-10-14 latek kupiony z przebiegiem 250 tyś km od Kowalskiego (który uczciwie nim ostatnie 2-3 lata brykał) za 10-20 tysi. . w każdym razie po cenie rynkowej.
Najlepszym sposobem jest po prostu umowa z wyłączeniem rękojmi...jeśli sprzedawca jest pewien wozu, to może dać spokojnie "normalną" umowę i skasować za samochód odpowiednio więcej pieniędzy....tylko niestety w naszym kraju z takim podejściem zdechł by z głodu bo ludzie nie chcą dopłacać za coś pewnego...wolą dołożyć i kupić nowszy model, bardziej zajechany z magicznym przebiegiem byle tylko sąsiadowi gul skoczył...
Kiedyś jak się z żona uczyliśmy, to żeby zarobić na utrzymanie sprowadzaliśmy auta...1-2szt. na miesiąc...samochody wybierałem tak, że w razie gdyby się nie sprzedał to spokojnie sam mógłbym nim jeździć...po prostu braliśmy igły, za którymi robiło się po 2-3tyś km...na giełdzie kupujący mieli to wszystko głęboko w d..e..najbardziej utkwiła mi w pamięci jedna Almera N16...po prostu igła...alejkę dalej stała podobna, tyle że zatyrana, podszykowana itd....była aż 1500zł tańsza(wtedy przy kwotach rzędu 35tyś)...jeden klient oglądał naszą, opowiedziałem mu wszystko co wiedziałem, pokazałem dokumenty, dałem VIN do sprawdzenia itd...poszedł potem do tej drugiej...jak zadawał pytania to cwaniaczki handlarze podśmiewali się z niego i odpowiadali zdawkowo, auto ruina...zgadnijcie, które kupił? Ja zawsze znalazłem klienta i był to ktoś kto właśnie wolał dać 2k więcej i mieć ładne auto..tylko niestety taki ludzi jest mały odsetek...
jak tylko się obroniliśmy to od razu biznes odszedł w niepamięć bo w tym kraju żeby robić kasę na handlu samochodami trzeba być po prostu h... albo mieć nerwy ze stali..
Albo jesteśmy dorośli i chcemy być traktowani jako wolni i odpowiedzialni ludzie, albo w ogóle może wróćmy do niewolnictwa oddajmy 100% dochodu państwu i urzędom, a oni zadbają żeby włos nam z głowy nie spadł . Niektórzy by chcieli żeby państwo ich "chroniło" przed wszystkim. To nie rząd, nie urząd, a obywatele mają sami dbać o siebie. Dlaczego komunizm jest tak mocno zakorzeniony w tym kraju, nie potrafię tego pojąć. Boisz się awarii? Kup nowe auto na gwarancji. Chcesz tanio kupić używane auto z silnikiem V10? Proszę bardzo, ale musisz się liczyć z tym że może wystąpić awaria silnika lub skrzyni biegów czy innego ważnego i drogiego w tym wypadku elementu. Silniki padały nawet w corollach E10 czy mietkach W124 - oczywiście prawdopodobieństwo było minimalne, ale nie można założyć że NA 100% tak się nie stanie.
co prawda poprzedniej wypowiedzi nie rozumiem, ale przypominam że odpowiedzialność której mowa może dotyczyć właściciela jakiejś małej działalności gospodarczej sprzedającego SWOJE auto które użytkował przez kilka lat - np- pASSATA B6 2.0 TDI, może dotyczyć osoby która całe życie pracowała na etacie a dotychczasowy pracodawca wymyślił sobie że obnizy koszty i "zaproponował" pracownikowi otwarcie własnej działalności i tego typu podmiotom a niekoniecznie instytucją typu Dealer jakiejś marki czy inny zawodowy Handlarz.
"Niewinny sprzedawca? A kupujący może być winny? wink.gif Sprzedawca ma czas na to, żeby się zapoznać z pojazdem..."
nie, kupujący ryzykuje nie płacąc wartości nowego takiego samego auta np 400 KM V10 tylko kwotę odpowiednio nzszą Auta >5 lat, ponad 100 000 km lub rezygnuje z 400 KM i V10 i kupuje NOWE auto klasy kompakt i śpi spokojnie do końca gwarancji.
Natomiast KAŻDY sprzedający powinien odpowiadać i odpowiada za wady ukryte które mogłyby obniżyć wartość pojazdu.
EDIT - nie rozumiem wypowiedzi luiscos tam oczywiscie.
No ale sprzedawca chyba odpowiada za wady ukryte jak o nich wiedzial i zatail ta informacje. W tym konkretnym przypadku nie sadze zeby zdejmowal miske, ogladal panewki czy przeswietlal korby. Nikt tak nie robi, to nie top fuel.
Ciekawi mnie jak to sie skonczy, wiecie co sie bedzie dzialo jak kupujacy wygra.
OK, trochę za dużo tego politykierstwa. Autora wątku proszę o PW, gdy sprawa potoczy się dalej, a tymczasem zamykam.
r.
Witam!
Niestety nie udało się zawrzeć ugody. Po 7 miesiącach żenującego spektaklu sprzedający wykrztusił jedynie, uwłaczającą propozycję. Dostarcza używany silnik taki jak ten uszkodzony, a ja za niego płacę (nie podał nawet ile?). Wykonuje gratis demontaż i montaż. Koszt drobnych części i mat. eksploatacyjnych pokrywam ja. Nie mam wiedzy o podobnych przypadkach w cywilizowanej Europie, ale domyślam się, że znalezienie tam dealera, który chciałby się włóczyć po sądach za niedużą w sumie kwotę, nie było by prostą sprawą.
Przypominam, że nie chodzi o sprzedawcę komisowego z placem i budką, tylko o Autoryzowanego Dealera, z salonem, zapleczem naprawczym i innymi możliwościami.
Sprawa wraca więc do SO, a o dalszych jej losach poinformuję Forum bez względu na wynik.
Pozdrawiam
Oczekujesz żę wstawią Ci fabrycznie nowy silnik czy taki jak miałeś ? serio pytam, bez ironii. No i jak z gwarancją po takiej naprawie ?
moze oczekuje, ze mu wstawią sprawny silnik uzywany za który zapłaci ASO i ze ten uzywnay silnik przeswietlą i dadzą np 6 miesiecy gwarancji
mysle ze takie podejscie ASO byłoby uczciwe i do zaakceptowania
Znam podobny przypadek, ASO Mercedes(nie napisze które) naprawiało busa, w jakiś sposób spieprzyli robote i auto się rozkraczyło, w zamian naprawili wszystko na swój koszt i dodatkowo dali zniżke 30% na nowego osobowego mercedesa.
Pracując W ASO jakiś czas temu, to była standardowa opcja przy reklamacjach klienta zaraz po gwarancji lub przy używkach w niejasnych przypadkach jeśli chodzi o wady ukryte (np deklarację wymiany elementów które zaraz po zakupie uległy awarii). Naprawialiśmy klientom auta, oni płacili za części i materiały robocizna była od nas gratis, ale na częściach i materiałach zarabialiśmy normalnie - nawet używanych kupowanych przez nas np na allegro. .
Ciekawostka - był to gest dobrej woli dealera, a nie importera czy producenta samochodu, zwykle w przypadkach gdzie przyczyna awarii np auta na gwarancji był mechanizm wyłączony z gwarancji (tak, tak, w nowym aucie jest mase elementów wyłączonych z gwarancji lub gwarancja ograniczona np przebieg stosunkowo mały np 15 - 30 000 km - praktycznie żaden z klientów nie zdaje sobie z tego sprawy. Na pocieszenie powiem że dealerzy naprawiają na gwarancji elementy nie będące na gwarancji stosując rożne sztuczki...
i jeszcze jedno - serwisy autoryzowane najlepiej zarabiają na dwóch sprawach - przeglądach "gwarancyjnych" i naprawach gwarancyjnych - aby serwis ASO odmówił naprawy gwarancyjnej klientowi to klient musi być wyjątkowym dupkiem, stwarzającym ogromne problemy i po prostu osoba przyjmująca zlecenie wie ze z takim gościem i tak będą kłopoty - wtedy łatwiej odmówić naprawy. Takimi dupkami zwykle są osoby np użytkujące samochód firmowy, lub którym auto za sponsorowali np rodzice, innymi słowy nie zapracowali na niego osobiście, ktoś kto własną praca zarobił na nowe auto zwykle jest na tyle "rozgarnięty" ze jest w stanie zrozumieć i zaakceptować rożne sytuacje i z takim klientem można wiele zrobić - np naprawić auto po gwarancji i inne drobne manipulacje do których potrzeba rozsądnych partnerów.
Czy to gest czy obowiązek... Sąd wyda wyrok, wtedy sobie poroztrząsamy.
r.
Witam wszystkich. Ponieważ temat awarii silnika Audi i związanej z tym reklamacji, wywołał spore zainteresowanie, chciałem przedstawić obecny stan sprawy.
Aktualnie pozew rozpatruje sąd, który na wniosek sprzedawcy samochodu, wydał postanowienie o dopuszczeniu dowodu z opinii biegłego.
Ponieważ samochód był sprzedawany dość długo (01.2012-08.2012), być może jest tu ktoś go oglądał, a może nawet wykonywał jazdę próbną. W związku z tym, nic już nie stoi na przeszkodzie
aby ujawnić że sprzedawcą felernego samochodu jest Autoryzowany Dealer VW - PHU "Bursiak" Sp.z o.o. z Łodzi. W międzyczasie wyszły zresztą na jaw, nowe zdumiewające fakty.
Okazało się że ktoś trzykrotnie "korygował" przebieg samochodu wykazany w "Historii napraw" ElsaPro (oczywiście zmniejszając go). Przypomnę, że w momencie zakupu licznik kilometrów
wskazywał 97200 km ( samochód 5,5 letni). Dokładna analiza wspomnianej historii napraw, wydaje się potwierdzać, że podany wyżej kilometraż nie jest niestety prawdziwy.
Mogą na to również wskazywać następujące w niej wpisy:
- wymiana tylnych tarcz i klocków hamulcowych przy stanie licznika 17595 km (samochód miał wtedy 2 lata)
- wymiana elementów i naprawa przedniego zawieszenia przy 52169 km
- obszywanie koła kierownicy przy 96874 km
Również krawędź tapicerki siedziska pasażera od strony tunelu środkowego, wydaje się bardziej wytarta niż kierowcy od strony drzwi. Biegły będzie musiał więc sprawdzić, czy nie dokonano czasem
przekładki tapicerki siedzisk przed sprzedażą. Ostatecznie okazało się również, że samochód został mi sprzedany bez wykonanego przeglądu i wymiany oleju (przekroczenie o 1,5 miesiąca).
Po dokładnym sprawdzeniu okazuje się także, że dealer odkupił samochód, który zgodnie z danymi w historii napraw jeździł bez wymiany oleju prawie 36 tys. km i nie miał wykonanej wymiany świec zapłonowych w dniu sprzedaży (przekroczenie 7200 km)
Wynika z tego wszystkiego, że pokutujące niekiedy przeświadczenie że kupując pojazd w autoryzowanym salonie, kupujący ma wszelkie podstawy do zaufania i wiarygodności co do stanu
faktycznego pojazdu, należy niestety odłożyć do lamusa.
Zatem jeśli moja pisanina, kogoś ostrzeże i ochroni przed podobnymi kłopotami. będę uważał że spełniła swoje zadanie.
Już tylko dla porządku, przedstawię "zaniedbania"z mojej strony, które wskazuje autoryzowany dealer poważnej marki. W jego ocenie spowodowały one przedmiotową awarię.
1/ zastosowanie podczas wymiany oleju klasy VW 504 00 (tak jest w instrukcji obsługi,) a niby powinienem VW 502 00
2/ wykonanie wymiany oleju nie w ASO ( w instrukcji obsługi napisano: wymianę oleju najlepiej wykonać u partnera serwisowego Audi lub w specjalistycznym serwisie)
3/ rzekome ignorowanie zapalających się kontrolek, świadczących o zbyt niskim poziomie płynu chłodniczego. W tym miejscu muszę dodatkowo wyjaśnić, skąd się narodził taki ciekawy motyw. Ponad 3 miesiące po awarii i postoju samochodu na placu, podczas oględzin przez "rzeczoznawcę", którego zatrudnił dealer, poziom płynu w zbiorniczku był rzeczywiście obniżony.
"Rzeczoznawca" PZM, którego nazwisko przez litość zatrzymam póki co w tajemnicy, uznał że tak samo było w momencie awarii. W rzeczywistości pamięć podróży odczytana w ASO Audi, nie wykazuje żadnych nieprawidłowości, a temperatura pracy silnika w chwili awarii wynosiła 91oC.
4/ użycie funkcji kickdown (jest to według dealera VW objaw jazdy ekstremalnej i przyczyniło się znacznie do awarii)
5/ rzekomy brak mojej zgody na wykonanie przeglądu i wymiany oleju, tuż przed wydaniem samochodu. Nie jest to oczywiście prawda ale napisałem to po to, aby pokazać jak żenujące i absurdalne powody można wymyślać.
Nie są to naturalnie wszystkie kwiatki z tej ciekawej sprawy ale żeby nie zanudzać, na razie nie będę pisał więcej.
Oczywiście poinformuję o dalszym przebiegu reklamacji, bez względu na czas kiedy to nastąpi. Samochód w dalszym ciągu stoi na placu i rdzewieje. Ale nawet gdyby miała pozostać z niego kupka rdzy, absolutnie nie odpuszczę tej sprawy, bo ja o samochód dbałem i nie zrobiłem niczego co mogło spowodować taką awarię.
Pozdrawiam.
O co chodzi z tym "korygowanym" przebiegiem ? Mógłbyś rozjaśnić dlaczego 3 przytoczone wpisy w historii serwisowej świadczą o korekcie zegara. Wytarcie tapicerki które opisujesz jest często efektem wsadzania cb-radia między konsolę a fotel pasażera.
Przebiegi wykazane w historii serwisowej, są w 3 przypadkach mniejsze w bieżącym wpisie niż w poprzednim. W jednym przypadku aż o 37259 km. To tak jakby licznik szedł do tyłu.
Nie sądzę aby wytarcie powstało od CB radia. Krawędź siedziska dochodzi do tunelu środkowego na styk. Zresztą będzie to badane przez biegłego. Być może skóra ma jakieś oznaczenie na stronie wewnętrznej, które pozwoli ustalić czy była przekładka.
Swoją droga po przeczytaniu wąstku sama nasuwa sie myśl, że wielu z forumowiczów to w życiu prywatnym nieźli krętacze - "skoro tak, to kupie używane auto, zakatuje i niech sprzedawca odpowiada". Takie prawo jest po to, że moja dziewczyna mając w ręce 20k pln idzie do komisu i kupuje kilkuletnego diesla z przebiegiem 180k km - sprzedawca zapewnia, że igła, a potem sie okazuje, że wtryski leją, a turbina śmietnik. Ona się na tym nie musi znać, sprzedający już tak. I jak wtryski leją, a turbo śmietnik, to miał 3 opcje: nie sprzedawać takiej sztuki, naprawić, albo poinformować kupujacego o defektach. Niestety, polska mentalność nakazuje uważać, że "widziały gały co brały" i że takie prawo sprzyja wyłudzaniu hajsu - to smutne, że wielu w temacie wymyśla sposoby jak tu wydymać sprzedawcę, a prawie nikt nie powie "o, fajnie, można jednak dochodzić swoich praw jak mnie ktoś wyciula".
No właśnie w takich sytuacjach sąd ocenia czy ktoś kogoś "wyciulał" czy ktoś miał pecha
jak widze auto stoi już rok...a nie mozesz w trakcie trwania sprawy w sądzie kupić mu silnik np. taki http://allegro.pl/kompletny-silnik-audi-s6-v10-przebieg-85tys-i4741058007.html i dochodzić zwrotu dalej..jesli Dealer przegra wsadzisz mu nowy silnik w ASO a ten który kupiłeś zawsze mozesz puścić.. a tak auto stoi i nie masz z niego żadnego pożytku..a znając nasze sądy to tak jeszcze może postać ze dwa lata...
A tak wygląda wycinek historii auta, sprzedawanego legalnie w sieci dealerskiej VW Group Polska Sp. z o.o.:
http://www.fmix.pl/zdjecie/4447699/korekta
No to są chyba już na przegranej pozycji ?
masakra
ciekawie sobie braki akcesoriów salon wyczyścił
Kibicuje temu projektowi mam nadzieje, ze bedziesz usatysfakcjonowany z wygranej. P&*(%&(* oszusci.
Jeżeli te kanty z przebiegiem okażą się prawdziwe to ten pseudoserwis powinien zniknąć z powierzchni ziemi. Trzeba zmienić prawo, za takie przekręty powinna być kara rzędu 1 mln złotych na korzyść oszukanego i się okaże, że nikt nie musi cofać przebiegu.
Tak tak, 2 mln. Wtedy sam chętnie zakombinuję, żeby jakiś serwis pogrążyć
No więc cofamy nadal. Polska to jednak dziki kraj.
Jak będziesz miał materiał, to zastanów się nad jakimś programem typu turbokamera w tvn turbo, oni lubią sensację a Ty będziesz miał satysfakcję, że Panowie z serwisu wizerunkowo dostaną po łapkach.
Jeśli chodzi o kasę, to Tobie oddadzą jak wygrasz - ale jestem pewien, że i tak opłaca im się ściemniać. Sprzedadzą sto używek, siedemdziesiąt skręcą, a sprawę przegrają za trzy...
Oj opornie idą te kilometry do przoda, oopornie. Ale co tam, wreszcie znalazł się ktoś chętny ( to jeszcze nie ja ).
W końcu każdy chciałby mieć dwulatka ( w tym 1 rok w DE) z przebiegiem 16tysi. - mówisz, masz.
Ale uwaga! Teraz kilometry ruszą do przodu jak z kopyta.http://www.fmix.pl/zdjecie/4449332/korekta2
Bez obrazy dla nikogo, ale to nie tylko kraj, tacy ludzie. Ktos kto ma przedstawicielstwo VW/Audi do biednych nie nalezy i na pewno go stac zeby zalatwic sprawe polubownie. Nie mowie tutaj, ze ktos przychodzi mowi, ze sie wysralo i chce kase, uczciwie przedstawia sprawe. Ale nie, wlasciciel salonu, zarabia gruba banke ale i nie odda zlotowki. Przykre.
Doprecyzuję tylko że auto nie było z programu Audi Select Plus.
Jest trochę inaczej niż sądziłem. Fotel pasażera jest wytarty od strony drzwi, a fotel kierowcy jest jak nowy. Nic już z tego nie rozumiem, zawsze jest przecież odwrotnie.
Sądzę że coś tam jednak przy fotelu kierowcy było kombinowane, bo w historii jest wpis o jego wyjmowaniu i naprawiehttp://www.fmix.pl/zdjecie/4452223/korekta3
Z drugiej strony jak kierownica, która była przecież obszywana, może być bardziej zużyta od fotela kierowcy.
Co ciekawe 5 miesięcy po sprzedaży i miesiąc po awarii, samochód był ciągle oferowany do sprzedaży na stronie audi.plhttp://www.fmix.pl/zdjecie/4452224/Oferta
Zwracam uwagę na na przebieg niezgodny z wcześniejszymi wpisami w historii napraw oraz cenę. Ale samochód w salonie ASO VW musi kosztować, bo ma sprawdzony stan techniczny, był
właściwie serwisowany i co najważniejsze ma nie cofany licznik. To nie może być taka sama cena, jak u jakiegoś przekręciarza w przydrożnym autokomisie.
Jak się pojawi jakiś biegły i coś ustali to dam znać. Póki co, wygląda na to ze od 3 miesięcy sąd nie może znaleźć chętnego.
Pozdrawiam.
Na koniec się okaże, że to anglik
kradziony po powodzi z USA z niespłaconym leasingiem
Witam !
Ponieważ często jestem pytany o koszty sądowe w sprawach "samochodowych", dopowiem tylko że biegły sądowy oszacował koszt sporządzenia opinii na kwotę 10530,38 zł.
Oczywiście z rozbrojeniem silnika w ASO na czynniki pierwsze. Czekamy teraz aż sprzedawca wpłaci powyższą kwotę , a później będziemy rozbierać
Jasne, że przygotuję z rozbiórki fotorelację.
Pozdrawiam
grubo ta ekspertyza ....koszt zaczyna sie zblizac do ceny uzywanych silników V10
widać ze komus brakło wyobraźni bo juz dawno mogła byc sprawa załatwiona
Tak trochę na marginesie sprawy. Dziwi traktowanie "Historii napraw" w tym wypadku przez AUDI, jako danych "tylko do użytku służbowego".
Nie ma tam przecież żadnych danych osobowych i innych super tajnych informacji. Dlatego gdyby każdy zainteresowany konkretnym samochodem, po podaniu numeru VIN mógł otrzymać
(oczywiście za jakąś niezbyt dużą opłatą) taki kompletny wydruk wykonanych napraw i obsługi, to w moim przekonaniu zakup używanego samochodu byłby bezpieczniejszy.
Wtedy siedząc wygodnie w fotelu, można taką historię spokojnie przeanalizować punkt po punkcie oraz dowiedzieć się różnych ciekawych rzeczy.
A może nawet zwiększyłyby się obroty autoryzowanych warsztatów. Bo przyszli sprzedający używane i w miarę młode auta, chętniej by korzystali z ich usług, wiedząc że każdy potencjalny
zainteresowany kupnem może sobie wydrukować w dowolnej ASO historię auta, które chce kupić.
I tak na przykład analizując historię napraw mojego samochodu okazuje się, że wymiana oleju w silniku była w dniu 23.11.2009 przy stanie licznika 40757 km a następna w dniu 1.12.2010
przy stanie licznika 76551 km. Daje to przebieg na oleju bez wymiany - uwaga- 35794 km Mówiąc delikatnie dużo za dużo.
Nie wiem jak Wy, ale ja gdybym był autoryzowanym dealerem jakiejkolwiek marki, tak serwisowanego samochodu bym nie odkupił. A tym bardziej nie odsprzedałbym go następnemu klientowi,
z informacją że pojazd był właściwie serwisowany. Bo może to być przecież taka bomba z już cykającym, tylko trochę opóźnionym zapalnikiem. Jak już wszyscy czytający temat wiedzą, zapalnik
spowodował reakcję niecałe 4 miesiące po zakupie.
Jak dla mnie dystans pomiędzy wymianami może równie dobrze oznaczać, że ktoś zrobił jedną albo dwie wymiany poza ASO - ty nigdy nie robiłeś? To, co piszesz o danych do wglądu ma sens, jednak wystarczy robić poważne naprawy poza ASO i nie będzie ich już w historii pojazdu. Pomijam już inną kwestię, że jakość usługi wykonanej poza ASO może być zarówno na niższym, jak też i na dużo wyższym poziomie.
George540, przed sądem to osoba, która powołuje się na dana okoliczność, musi ją udowodnić - temu będzie jak rozumiem służyła twoja ekspertyza i żeby nie było wątpliwości, mam nadzieję, że sprawa zakończy się po Twojej myśli.
Moja uwaga dotyczy raczej zgłoszonego przez Ciebie postulatu dot. historii pojazdu - sam napisałeś, że to było "na marginesie".
Co do kolegi małyfiat125, to ile ty masz lat? Jak będziesz nadal trollował, to się będziesz musiał z pożegnać z forum.
[quote name='PioterW' date='Wed, 04 Feb 2015 - 13:33' post='1156939']
George540, przed sądem to osoba, która powołuje się na dana okoliczność, musi ją udowodnić - temu będzie jak rozumiem służyła twoja ekspertyza i żeby nie było wątpliwości, mam nadzieję, że sprawa zakończy się po Twojej myśli.
Tak, ja powołałem się na zapisy historii napraw i to jest mój dowód, a sprzedający aby go obalić musi przedstawić dowody że było inaczej. Takimi dowodami mogą być na przykład faktury, które to potwierdzą, wystawione na poprzedniego właściciela. Póki co ich nie przedstawił.
Generalnie, to w tej sprawie sprzedawca musi udowodnić moją jednoznaczną winę za awarię. Tak jak pisałem parę postów wcześniej, ja nic o tym nie wiem. Auto ma czujniki poziomu i temperatury zarówno oleju jak i płynu. Na wydrukach serwisowych rejestrujących moment awarii nie ma żadnych nieprawidłowych wskazań. Temperatura pracy silnika wynosi 91oC a prędkość 59 km/h. Samo znalezienie przyczyn awarii układu tłokowo-korbowego też nie jest takie proste. Tym bardziej że dwa tłoki i korbowody rozleciały a może przemieliły się, na setki !! okruchów. Na dokładkę ostatecznie zostało udowodnione dokumentami, że dealer sprzedał auto bez wykonania przeglądu z wymianą oleju, z przekroczeniem o 51 dni oraz z fałszywymi informacjami na tą okoliczność. W takiej sytuacji absolutnie nie mogę przecież sprawy odpuścić.
George540, nie wiem dlaczego się dziwisz takim okresom pomiędzy wymianami oleju, widocznie tak wskazywał komputer i klient się do tego stosował tak więc teoretycznie olej był wymieniany prawidłowo.
U mnie w aucie czasami pokazuje wymianę co 40tyś km .... tylko ja wymieniam co 7-8...a przeciętny kowalski ma to gdzieś i postępuje wg zaleceń ASO/producenta a nie widzimisie jak my ;-)
Ja również zmieniam oliwę wtedy kiedy trzeba a nie jak pokazuje komp.
Bardziej odniosłem się do tego:
Witam!
Z nowych wieści w temacie:
- planowany koszt opinii biegłego sądowego wzrósł do kwoty 13 000 zł ( oczywiście jeszcze do badania nie doszło)
- mnie chociaż jestem w porównaniu do dealera totalnym gołodupcem, to nie przeszkadza, ale ponieważ każdy w Polsce wie, że dealerzy cienko pierdzą i generalnie bida z nędzą, padła
ciekawa propozycja na zmniejszenie tych niebotycznych kosztów.
Miałoby to polegać na tym, że dealer sam przewozi lawetą uszkodzony samochód do swojego serwisu (ok. 300 km w jedną stronę)
Tam, jak się domyślam, przez nikogo nie niepokojony gruchot cierpliwie poczeka na biegłego, a następnie pracownicy dealera będą całkowicie bezinteresownie
wykonywać demontaż i złożenie silnika dla potrzeb sporządzenia wiarygodnej i niezależnej opinii.
Póki co nie podam, kto wpadł na tego jakby powiedział Ferdek Kiepski, "pomysła"
Proszę tylko Szanownych Forumowiczów o krótką podpowiedź, czy to aby na pewno dobry pomysł i czy ma to jakiś sens ?
zaraz beda 2 lata od pierwszego posta, masakra
Ale czy co jest dobrym pomysłem? Oddanie silnika przed wykonaniem własnej opinii? Na tym etapie, to już raczej nie - najpierw stwierdź co potrzebujesz, a dopiero potem, jak sąd Ci każe, to im ten silnik oddasz.
Nie doczytałem w temacie / nie pamietam: Czy centrala Audi o tym wie ?
Sprzedawca wcześniej, nie bez pewnych oporów zaakceptował wstępną kwotę 10530,38 zł oraz wpłacił ją do sądu. Co prawda nie przyszło mi nawet do głowy,
że kilkanaście tysięcy może być jakimś problemem dla autoryzowanego dealera poważnych marek, ale trudno. Zaproponuję Sądowi dopłatę z mojej strony brakujących
2469,62 zł, chociaż formalnie nie jestem do tego zobowiązany (płaci ten, kto wnioskuje o powołanie biegłego)
Samochód jest dostępny non stop do badań od 08.2014, a ja nic nie utrudniam.
A Audi ma serdecznie w nosie zajmowanie się jakimś dealerem, nawet jak sprzedaje czy nawet sam kręci, samochody z przekręconym licznikiem, bez wykonanego przeglądu, a nawet
jak się ostatnio okazało, z pierwszą wymianą oleju po 59878 km (udokumentowane)
Witam wszystkich po dłuższej przerwie.
Z nowości w sprawie: w obecności biegłego sądowego i kilku rzeczoznawców, wymontowano silnik z samochodu i zdemontowano obydwie głowice.
Gładzie wszystkich cylindrów są w bdb stanie, bez jakichkolwiek oznak przegrzania, zatarcia czy też nadmiernego zużycia. Tak samo wałki rozrządu oraz resztki tłoków i panewek z uszkodzonych dwóch cylindrów. Zawory wszystkie na miejscu, kolektor dolotowy bez widocznych uszkodzeń (oprócz nagaru w dolocie - wtrysk bezpośredni).
Wstępna diagnoza wskazuje na pęknięcie jednej ze śrub stopy korbowodu. Pociągnęło to oczywiście dalsze skutki.
Może na to również wskazywać, brak większych uszkodzeń samych głowic i praktycznie nieuszkodzenie świec zapłonowych.
Pozostaje jeszcze tylko pytanie dlaczego ta śruba pękła ? Czy uda się na nie odpowiedzieć ?
Oględziny wykonywano w warsztacie nieautoryzowanym, ponieważ sprzedający ostatecznie nie zaakceptował ceny zaproponowanej przez ASO.
W sumie to może i dobrze, bo byłem pod dużym wrażeniem wiedzy i umiejętności mechanika, który dokonywał w pojedynkę i w spartańskich warunkach tego demontażu.
Zresztą jeszcze przed rozbiórką mechanik postawił trafną diagnozę, podkreślając że demontaż uważa za kompletnie bezsensowny.
Teraz czekam na oficjalną opinię biegłego, a co będzie dalej to się zobaczy.Trochę zdjęć z demontażu jest tutajhttp://www.fmix.pl/zdjecie/4708608/img
Miałem podobną historię w evo. Zerwały się śruby korbowodu, stopka wystrzeliła w dół aż przebiła blachę która jest między podporami a miską. Czemu pękły? Moja teoria jest taka, że było bardzo duże przeciążenie bo praktycznie z odcinki silnik się zatrzymał. U ciebie było odwrotnie, z małych obrotów gwałtownie wskoczył na wysokie. Oczywiście uważam, że w żadnym z tych przypadków nie powinno się tak zdarzyć
Witam wszystkich.
Odebrałem niedawno opinię biegłego, w której oficjalnie stwierdza że przyczyną zniszczenia silnika. było pęknięcie śruby stopy korbowodu (notabene wartości kilku złotych).
Niestety, z powodu dużych zniszczeń nie udało się mu ustalić, w którym cylindrze i która śruba zainicjowała awarię. Ale to chyba nie jest już takie istotne.
Natomiast istotne z prawnego punktu widzenia, są stwierdzenia zawarte w opinii o mojej roli w awarii.
Otóż cytuję z opinii : "Kierujący nie dopuścił się zaniedbań w zakresie przygotowania pojazdu do eksploatacji" , "Zniszczenie silnika nastąpiło bez winy powoda (czyli mnie)",
"Pęknięcie śruby korbowodowej było zdarzeniem losowym i nie wynika z niewłaściwej eksploatacji samochodu przez powoda" Ponadto: "oględziny panewek, pozostałości tłoków,
oraz gładzi cylindrów nie wykazują śladów przebarwień oraz śladów wskazujących na zatarcie współpracujących elementów". Stwierdza również że zastosowano prawidłowy olej
a jego poziom jak i poziom płynu chłodzącego, też były właściwe. Łyżką dziegciu było wpisanie przez biegłego w opinii, że nie można wykluczyć iż zafałszowania stanu licznika,
mogły być spowodowane pomyłkami pisarskimi przy spisywaniu stanu licznika w serwisie. Trudno w to jednak uwierzyć, tym bardziej że "omyłki" miały miejsce trzykrotnie.
Wszystkim, którym zdarzy się konflikt ze sprzedawcą używanej a nawet nowej rzeczy przypominam, że w okresie domniemania istnienia wady ( w moim przypadku 6 miesięcy, teraz
1 rok) jeżeli sprzedawca nie UDOWODNI że awaria albo wada została spowodowana przez działanie albo zaniechanie działania konsumenta, to sprawę sądową przegrał i nawet
Święty Boże nie pomoże.
Dlatego trudno się oprzeć wrażeniu, że ktoś nie do końca przemyślał swoje szanse w sporze. No bo ja jestem zwykłym konsumentem i nawet jakbym przegrał sprawę, to najwyżej
stracę trochę $ ale mój wizerunek wcale nie ucierpi. W przypadku przegrania sprzedającego, który jest przecież znanym łódzkim dealerem, pozostanie dodatkowo trochę smrodu.
W związku z tym automatycznie nasuwa się pytanie: czy rzeczywiście autoryzowanego dealera VW, nie stać było na jakieś lepsze rozwiązanie wynikłego problemu niż upokarzające
szwendanie się po sądach?
Oczywiście to tylko uaktualnienie tematu, bo na pewno cdn.
tu nie chodzi o zasady tylko pewnie o ego właściciela serwisu. Nie będzie mu zwykły kmiotek mówił co ma robić choćby skały srały.
Zresztą praktyka podawania wszystkiego do sądu sprawdza się bo 99% pokrzywdzonych odpuści to na samym początku nie czując sie na siłach prowadzić taką sprawę. Podobnie działają pozwy o zapłacenie rożnego rodzaju kar za rzekome ściąganie nielegalnych programów i podobnych rzeczy. Większość przeszuka zaraz internet i dowie się że te działania są nielegalne a karę i tak zapłaci bo pozywająca kancelaria zapewnia ich że jak przeleją 700 zł to sprawa zostanie umorzona z miejsca.
To chyba szaman, a nie biegły. Skoro stwierdził urwanie śruby to powinien ją widzieć urwaną i poddać analizie materiałoznawcy.
Jeżeli nie widzi urwanej śruby to jak może stwierdzić, że jej urwanie było przyczyną?
Jeśli urwanych jest więcej śrub korbowodu to jak może stwierdzić która się urwała jako pierwsza?
Wg mnie ta opinia jest łatwa do podważenia ponieważ stwierdzenie urwania śruby powinien stwierdzić biegły w zakresie materiałoznawstwa, a nie biegły w zakresie 'silników' i to nie na podstawie wydaje mi się, ale nie powiem dokładnie z powodu zniszczeń, tylko na podstawie analizy mikroskopowej 'kikutów' urwanej śruby, gdzie jednocześnie określi czy to urwało się w wyniku przegrzania, czy w wyniku zmęczenia czy w wyniku wady czy jeszcze innego powodu.
Inna sprawa, że w procesie nie wygra sprawiedliwość tylko lepszy aktor, jak to zwykle w Polsce bywa.
Jeżeli się nie da to się nie da i koniec, czyli z powodu zniszczeń nie da się ustalić.
Jeżeli się da to musi być na to dowód.
Ja nie jestem jeszcze biegłym sądowym, chociaż mi chodzi po głowie zgłosić się do sądu już od jakiegoś czasu i pewnie nim zostanę, ale trochę opinii czytałem i mam znajomych biegłych również metalurgów i z PL i z USA, z którymi nieraz o różnych sprawach rozmawiałem.
Jeżeli urwała się śruba to szalenie istotne jest, aby ustalić dlaczego się urwała o czym pisałem wyżej i tym zajmują się metalurdzy gdzie przed cięciem takiej śruby (do analizy trzeba ją przeciąć) obie strony sporu się spotykają i ustalają razem, w którym miejscu będzie cięcie.
Jeżeli śruba się urwała z powodu wady materiałowej to sprawa wiadomo w jakim kierunku pójdzie.
Jeżeli śruba się urwała z powodu zmęczenia lub przegrzania to wtedy nadal dywagacje i niełatwy spór.
Nadal nie wiadomo czy silnik nie został przegrzany. Co prawda 'z oględziny' wynika, że nie, ale tuleje, panewki czy tłoki powinny zostać zbadane rzetelnie pod kątem przegrzania, a nie na oko, że nie wykazują przebarwień.
Ta opinia jest bardzo marna wg mnie na zasadzie garażowych oględzin na oko, bez obiektywnych badań, ale dzisiaj zapytam z ciekawości znajomego biegłego co o tym sądzi.
@MadeInPoland a dlaczego szukasz dziury(śruby) w całym? Sprawa rozchodzi się o: "Kierujący nie dopuścił się zaniedbań w zakresie przygotowania pojazdu do eksploatacji" , "Zniszczenie silnika nastąpiło bez winy powoda". Oczywiście zgadzam się iż ekspertyza mało profesjonalna, ale udowodnianie iż rozleciała się bo była wadliwa nic nie zmieni w sprawie.
Ja nie szukam bo nie jestem stroną w sprawie i nie mam z nią żadnego związku. Po prostu przeczytałem i pomyślałem: ale amatorka, jaki to biegły tak się ośmiesza?
I napisałem.
nie szuka dziury, tylko widzi to, co może uczynić opinię biegłego jako bezwartościową.
Gdybym był stroną w sprawie to na pewno starałbym się u sędziego zasiać ziarno niepewności odnośnie rzetelności opinii (sędzia nie musi jej wziąć pod uwagę przy wyrokowaniu) i składał wniosek o dodatkowe środki dowodowe, pytania do tego biegłego odnośnie tej opinii, albo powołanie innego biegłego.
Jeszcze ten tekst o kręconym przebiegu i, że nie można wykluczyć, buhaha.
Nie można wykluczyć również, że kopiarka się pomyliła i skopiowała nieprawidłową wartość z kartki na kartkę w sądzie.
MiP, z całym szacunkiem ale maksymalnie komplikujesz sprawę. Tak rozumując można zacząć od uzgadniania komisyjnego w którym miejscu ciachamy śrubkę do analizy a skończyć na analizie stopu korbowodu (bo może nastąpiły interferencje w materiale) lub analizie fizykochemicznej oleju bo może nastąpiło mikroprzerwanie filmu olejowego wraz z mikroprzytarciem które z kolei...w skutek....w wyniku...z całą pewnością być może....
Wiesz, że można tak skomplikować takie badanie,że i po 10 latach nikt nic się nie dowie, sprawa nierozwiązana, właściciel sprzedał zwłoki i zapomniał....
Rzeczoznawca też człowiek, skąd ma po oględzinach określić w 100% RZECZYWISTĄ i najprawdziwszą z prawdziwych przyczynę awarii jak silnik w mak rozsypany. Zawsze jest to w pewnym % domniemywanie.
Właśnie - kto powołał rzeczoznawcę (kto go przyznał) - sąd? Czy któryś z powodów (ale chyba nie Ty skoro pisze o kręceniu liczniku jako pomyłce) ?
Akurat powód pęknięcia a może poluzowania, nie jest w tym przypadku ważny. Z punktu widzenia prawa, istotne jest tylko to, że awaria nie powstała
z winy kierowcy. Sprzedawca mógłby uzyskać korzystny wyrok wtedy i tylko wtedy, jeśli potrafiłby udowodnić że konkretna śruba w momencie
wydania samochodu była dokręcona właściwym momentem obrotowym, nie wykazywała wtedy żadnych oznak zmęczenia materiału ani nie miała żadnych
innych wad materiałowych. Nie jest to możliwe do udowodnienia. I po to jest właśnie DOMNIEMANIE że jakaś wada jednak wtedy była.
Bo gdyby go nie było, to powyższe musiałbym udowadniać ja. Jasne że nie mógłbym tego zrobić a wszystkie reklamacje były by wtedy bez logicznego sensu.
Dlatego wszyscy, którzy coś sprzedają muszą szczególnie ostrożnie odrzucać reklamacje w tym właśnie, teraz 12 miesięcznym okresie po sprzedaży.
W tym 1 rocznym okresie warunki tej niby "gwarancji", to prawie to samo co fabryczna gwarancja przy nowym samochodzie.
Joker - o powołanie biegłego wnioskowała strona pozwana ( ja jestem powodem). Sąd sam wybiera biegłego i strony sporu nie mają możliwości wyboru konkretnej osoby.
Dokładnie tak jest, jak pisze George. Samochody nie są tutaj wyjątkami, reszta jest w zapisach gwarancji.
Witam wszystkich po dość długiej przerwie.
Sprawa się rzecz jasna jeszcze nie zakończyła, ale jest chociaż dobra wiadomość dla wszystkich, którzy mają chęć i pieniądze żeby kupić
używane auto u jakiegoś dealera VW a w salonie VW Bursiak w szczególności.
Otóż jeśli ktoś będzie miał pecha i kupi tam samochód ze sfałszowanym przebiegiem (to opinia Sądu), a silnik lub też coś innego po
paru miesiącach się rozpadnie zupełnie bez winy pechowca (tzw zdarzenie losowe- to z kolei opinia biegłego sądowego), to moim
obowiązkiem jest poinformować na jaką solidną "pomoc" i "ugodę" będzie mógł liczyć. którą zresztą i mnie przed obliczem Wysokiego Sądu
zaproponowano.
A mianowicie po kilku latach włóczenia się po sądach, dealer łaskawie odbierze coś co kiedyś było samochodem i naprawi go własnym sumptem.
Następnie go sprzeda o otrzymane ze sprzedaży pieniążki, odda klientowi który składał reklamację jako konsument.
Oczywiście potrąci przy tym koszta wydane na naprawę.
Nie muszę chyba dodawać że taką propozycję "ugody" - odrzuciłem.
Pozdrawiam i proszę administrację forum o wyrozumiałość, bo sprawa może jeszcze potrwać nawet kilka lat.
Jedno jest pewne. Nawet gdyby sprawa miała trwać tak długo, to i tak nie odpuszczę.
A jeśli w Polsce sądy nie będą w stanie wydać wyroku zgodnego z przepisami prawa, to złożę skargę do Komisji Europejskiej.
Ładnie ktoś sobie wymyślił tą ugodę... BTW. jaki byłby koszt naprawy w takim razie?
Zgaduje że po cenach ASO wartość naprawy siegała by prawie wartości samochodu - tak by twierdziło ASO.
Pamiętacie opcje że VW Golf kupiony w salonie kosztował 70 tysięcy a kupiony na cześci w serwisie kosztowałby 270 tyś?
Wiec poszkodowany nie dostał by prawie nic a ASO też by tego nie naprawiało tylko wyprzedało go na części przy naprawach.. albo naprawiło za 1/3 tej kwoty którą deklarowało i hajda na ryneczek znowo z ogłoszonkiem.
Wombat, o czymś takim pomyślałem stąd pytanie. Ciekawi mnie również reakcja sądu na taką propozycję bo nie widzę jakiegokolwiek uznania roszczenia ze strony ASO (w układzie w którym całość kosztów naprawy wraca do niego po sprzedaży).
Chwila-przebieg byl przekrecony i takie s6 kupiles nieswiadomie?
O sprawie karnej przypadkiem o oszustwo (z 286 kk) nie myslales?
Czesc spraw ustalilby Ci szybciej sad i z takimi papierami ruszylbys sie kopać z salonem w wydz cywilnym.
Ale drugie pierwszego nie wyklucza, a czasem dziala dosc mobilizujaco...
sad zacheca do ugody bo mu sie nie chce dalej drazyc
a nie dlatego ze to jest dla Ciebie dobre rozwiazanie
Gdy wyrok się pojawi (mam nadzieję że korzystny dla Ciebie) podziel się sygnatura. Skanu wyroku nie publikuj w sieci.
Na moje, to nie pisz pod wpływem, bo snujesz dziwne teorie spiskowe. Lataj teraz George za sędzią z aparatem i nie spuszczaj go na sekundę z oka, normalnie padłem
Być może kiedyś komuś przyda się ta informacja (oczywiście nikomu tego nie życzę). Otóż w przypadku jeśli
przedsiębiorca odnosząc się do reklamacji konsumenta wymiguje się od odpowiedzialności, powołując się na
tzw "zdarzenie losowe", to informuję że Sąd Okręgowy w Warszawie - Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów
w kilku wyrokach (m.in. XVII AmC 18121/13 uznał, że używanie w obrocie z konsumentami zwrotu "zdarzenie
losowe" stanowi klauzulę abuzywną , stosownie do treści art.385 kc
pozdrawiam
Leć do Turbo Kamery, ta propozycja ugody to jak by ci na twarz napluli, niech potencjalni klienci wiedzą żeby trzymać się od nich z daleka.
+1
Już kilku cwaniaczków pozamiatali. Czasami jest aż przykro jak się słucha tłumaczeń tych nieuczciwych sprzedawców, ASO i innych oszustów motoryzacyjnych.
Oczywiście to chore że trzeba sprawę w mediach nagłaśniać ale w tym kraju chyba nie ma innego wyjścia.
Też polecam iść do Turbo Kamery.
Nagle wszystko okaże się prostsze
Tacy ludzie nie boją się prawie niczego. Jedynie metody z dżungli mogłyby zmienić postrzeganie świata.
Tak jak piszesz - zdarzenie losowe to byłoby, gdyby w śrubę od korbowodu uderzył piorun. Takie śruby nie pękają same z siebie (no chyba że tak, ale dlaczego w takim razie nie pękły wszystkie?), więc teoretycznie sprawa prosta - śruba pękła bo: albo była wadliwa, albo auto było źle użytkowane. Skoro eliminujemy drugą opcję (dealer musiałby tę okoliczność udowodnić, poza tym - gdyby auto było użytkowane nieprawidłowo, dlaczego nie pękły wszystkie?), to znaczy, że śruba była wadliwa. Skoro wadliwa - brak wiedzy o wadzie nie wyłącza odpowiedzialności dealera.
Powodzenia życzę i szacun, że nie odpuszczasz. Trzymam kciuki za pomyślne dla Ciebie rozwiązanie sytuacji, chociaż nie żebym źle życzył dealerowi - być może chłop umoczył tak samo, jak i Ty kupując wadliwe auto.
Poki sam nie zrobisz sprawy karnej o oszustwo z 286 kk to dla przedsiebiorcy wieloletnia sprawa cywilna robiona po cichu jest jak najbardziej na rękę...
Tjaaa, a spróbuj udowodnić sprzedającemu, że działał w zamiarze oszustwa.... Powodzenia. Rękojmia/wada oświadczenia woli/nienależyte wykonanie umowy takich ograniczeń nie zna.
Przecież z dokumentacji samochodu jednoznacznie wynika, że sprzedawca cofał licznik. Co tu więcej udowadniać?
Macie rację co do tego przebiegu - faktycznie z dokumentów wynika, że licznik skręcony. Umknęło mi, wątek ciągnie się od paru lat.
ALE...
Po pierwsze - że KTOŚ cofnął licznik. Nie wiemy kto - ze skanu, który wkleił George http://www.fmix.pl/zdjecie/4447699/korekta nie wynika to - dealer może się bronić (w ewentualnym postępowaniu karnym), że takie auto już kupił. Po drugie - cofanie licznika nie jest karalne, karalne jest doprowadzenie innej osoby do niekorzystnego rozporządzenia mieniem za pomocą wprowadzenia w błąd albo wyzyskania błędu. Nadto, działanie to musi być nastawione na osiągnięcie korzyści majątkowej.
Tak więc mogłoby wcale nie być łatwo doprowadzić oszusta przed sąd i go skazać.
Ale dealer ma nieporownanie wieksze mozliwosci sprawdzenia auta na rozne sposoby niz zwykly kowalski wiec chyba powinien to zrobic.
niestety, sprawa cywilna bedzie trwala i trwala ....
Witam wszystkich,
Są pewne nowe wiadomości w sprawie. Biegły sądowy przedstawił wycenę badań metalograficznych w polibudzie.
1 śruba stopy korbowodu - 3690,- zł
2 śruby - 6150.-zł
1 para panewek - 1230,-zł
oraz uznał że będą badane 2 śruby. Zostałem zobowiązany do wpłaty 6150,-zł na te badania. Mam pewne wątpliwości, a ponieważ co wiele głów to nie moja jedna,
pomóżcie (jakby powiedział Gierek) i wyprowadźcie mnie z błędu jeśli źle myślę.
1/ Badając tylko 2 śruby (przypomnę że zniszczone są 4 identyczne), nie ma pewności że w tych 2 wybranych, jest ta która zainicjowała awarię.
2/ Samo badanie śrub nie odpowie na pytanie czy ta jedna, nie była w momencie awarii źle dokręcona (za małym albo za dużym momentem)
3/ To że awarię zapoczątkowała śruba, to jest też tylko hipoteza przyjęta przez biegłego trochę "na oko" Nie można przecież kompletnie wykluczyć, że awaria zaczęła się od innego elementu układu (sworzeń, zabezpieczenie sworznia, tłok a może i sam korbowód)
4/Nawet gdyby się okazało że wszystkie 4 śruby są bez wad, to i tak nie zmienia to faktu że jednak coś i z jakiegoś powodu pękło - więc czy takie badanie dwóch śrub
coś w ogóle wyjaśni?
Cyba ktoś chce przy okazji dobrze zarobić.
Dla mnie bez sensu są te kosztowne badania.
Ceny badań kosmos. Może trzeba zlecić to innej politechnice
Witam,
Niewiele, a właściwie prawie nic się nie zmieniło w sprawie przez ostatnie kilka miesięcy. Badanie metalograficzne śrub jeszcze nie zrobione, i w sumie nie wiadomo nawet czy będzie. Jedno się chociaż ostatecznie wyjaśniło. Dotychczasowa linia obrony firmy "Bursiak", czyli zwalanie winy za awarię na wypadek losowy, karę boską i inne podobne nieszczęścia, nie będzie w okolicznościach tej sprawy skuteczna. Dla zainteresowanych prawnym aspektem sprawy podaję sygnaturę wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej: Sprawa C-497/13 z dnia 4.06.2015r. W wyroku tym szczegółowo wyjaśniono sposób interpretacji i rozkładu ciężaru dowodów art.5 ust.3 dyrektywy 1999/44/WE Parlamentu Europejskiego i Rady. Jednym słowem Trybunał określił w nim , co w takim przypadku jak mój, ma udowodnić kupujący konsument a co sprzedawca. Dodam tylko że orzeczenia Trybunału, są wiążące dla wszystkich sądów ( nie wyłączając nawet Sądu Najwyższego) w krajach Unii.
Dlatego biegły został przez Sąd poproszony, o wypowiedzenie się czy potrafi udowodnić że przyczyną lub źródłem pęknięcia śruby stopy korbowodu, było jakieś konkretnie wskazane moje niewłaściwe działanie (np nieprawidłowe użytkowanie samochodu).
Jest to jedyna możliwość, żeby sprzedawca uwolnił się od odpowiedzialności. Oczywiście ja o takich niewłaściwych działaniach nic nie wiem. Ot, dałem mocniej gazu i pękła śruba. Dlatego mam nadzieję, że przegazowanie podczas wyprzedzania z użyciem funkcji kickdown, za takie niewłaściwe działanie nie zostanie uznane.
Ponadto ponieważ jestem 4 właścicielem samochodu i użytkowałem go tylko przez 4 miesiące, nie mogę rzecz jasna odpowiadać za jakieś zaniedbania czy działania we wcześniejszych 65 miesiącach. Przypomnę tylko że w pierwszej opinii, biegły nie wskazał żadnych moich niewłaściwych działań czy zaniedbań, uznając awarię za typowy wypadek losowy.
Fakt sprawa się toczy wolno, ale w sumie też nie ma się co dziwić. No bo kto z nas chciałby teraz zapłacić 150 tys. za 10-letniego podrdzewiałego grata z uszkodzonym silnikiem i przekręconym kilkakrotnie licznikiem? Pomimo że proces jest oczywiście jawny, to sprawa jeszcze trwa. Dlatego nie mogę na razie ujawnić więcej innych
szczegółów. Mogę tylko zapewnić, że są one ciekawe i zaskakujące. A zatem czekamy cierpliwie dalej. Bo przecież wszystko oprócz wszechświata musi mieć swój koniec.
Teoretycznie śruba korby nie powinna strzelić, choć spotkałem się z takim przypadkiem przy misshifcie i zakręceniu sporo ponad odcinkę...
super ze piszeszesz co slychac w sprawie !
pozytywnego i "szybkiego" zakonczenia
Witam wszystkich serdecznie. W końcu coś się w sprawie ruszyło do przodu.
Będzie wykonywane badanie metalograficzne śrub korbowodowych. A dokładnie poharatanych
kawałków, które kiedyś były śrubami. Badanie wykona znana politechnika, pod kierunkiem
niekwestionowanego autorytetu z tytułem prof.dr hab.inż.
Trzeba zatem wierzyć, że będzie przeprowadzone rzetelnie i bezstronnie.
Tak tylko tytułem ciekawostki, załączam opinię wydaną przez jedenastu również niewątpliwie
fachowców, z Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Rzecz dotyczyła identycznej
jak moja awarii, tyle że oczywiście w samolocie. Niestety, nic konkretnego nie udało się im ustalić.
http://www.fmix.pl/zdjecie/5148300/scan0008
http://www.fmix.pl/zdjecie/5148301/scan0011
Powered by Invision Power Board (http://www.invisionboard.com)
© Invision Power Services (http://www.invisionpower.com)